22 maja 2012

Okna wiejskich domów



W tradycyjnym polskim budownictwie ludowym zawarta jest cała prawda o dawnej kulturze materialnej społeczności wiejskiej. W przeciwieństwie do wielkomiejskich, wielkopańskich czy klerykalnych rezydencji, które wyszły spod rąk obcych budowniczych, powstały pod dyktando ówczesnych mód i wzorców ogólnoświatowych - a zatem naznaczonych ideą importowaną "z zewnątrz" - domy na wsi budowano na miarę własnych, lokalnych potrzeb, możliwości i umiejętności. Począwszy od pomysłu, a skończywszy na wykonaniu, były one dziełem miejscowych cieśli, stolarzy i snycerzy. To oni najlepiej znali i respektowali uwarunkowania klimatyczne i geograficzne (ukształtowanie terenu, rodzaj gruntu, ilość opadów, rozpiętość temperatur, siłę wiatrów), wiedzieli, jak wykorzystywać naturalne materiały budowlane (drewno, trzcinę, słomę, glinę, kamień), umieli czerpać inspiracje z lokalnej kultury i obyczajów. Konstrukcja, układ i wielkość domu podporządkowane były głównie funkcji użytkowej, rolniczemu trybowi życia, ale też wygodzie mieszkańców; odpowiadały uwarunkowaniom i wymogom środowiska przyrodniczego, ale i podążały za wyobraźnią i wrażliwością artystyczną zleceniodawcy i wykonawcy. Zabudowa wsi, nie zakłócając ładu przestrzennego, płynnie harmonizowała z otoczeniem naturalnym (m.in. dzięki ekologicznym - jakbyśmy dzisiaj powiedzieli - surowcom użytym do stawiania domów), tworzyła z nim spójną gamę kolorystyczną.
Przez długie lata kształtowały się w poszczególnych regionach kraju pewne tradycje budowlane, które nadawały danemu obszarowi oryginalny, rozpoznawalny dla niego rys architektoniczny. Ale jak to bywa przy próbach podziałów i typizacji: to, co usiłuje się przypisać do danego miejsca jako charakterystyczne i jedyne w swoim rodzaju, można też odnaleźć gdzie indziej, a i w obrębie jednego regionu widoczna jest różnorodność i oryginalność wymykająca się ogólnym schematom i systematyzacji. Jak już wcześniej wspomniałam, sposób rozplanowania i zabudowy wsi, technika stawiania budynków, ich konstrukcja, układ i wielkość oraz zastosowany budulec były uzależnione od ukształtowania terenu, czynników atmosferycznych, od rodzaju i zasobów drzewostanu, od potrzeb domowników i sposobu organizacji pracy w gospodarstwie i na roli. Nie tylko jednak względy praktyczne decydowały o ostatecznym wyglądzie chałupy chłopskiej. Integralnym elementem życia na polskiej wsi były zwyczaje, obrzędy, sztuka. Dawna kultura ludowa rozwijała się często na styku kilku narodów, grup etnicznych zamieszkujących wspólnie dany teren, co czyniło ją barwniejszą, bogatszą. Jej obecność w codziennym życiu wsi potwierdza m. in. plastyczna forma nadawana budowanym niegdyś domom. Wypracowane przez pokolenia sposoby obróbki drewna i jego zdobienia stały się z czasem znakiem rozpoznawczym danego terenu. Dzisiaj operuje się pojęciem regionów architektonicznych, prze które rozumie się wyodrębnione obszary, charakteryzujące się występowaniem określonych typów budownictwa, posiadających jedną, wyróżniającą się cechę wspólną lub kilka takich cech. Wyznaczenie tak pojmowanych regionów często pokrywa się z podziałem kraju na strefy geograficzno-historyczne i etnograficzne. Przykładem takiego podejścia może być zaproponowane przez Ignacego Tłoczka (1902-1982, architekt, autor wielu publikacji z zakresu budownictwa wiejskiego) wyróżnienie, ze względu na typowe cechy architektury, dwudziestu dwóch regionów: bojkowsko-łemkowskiego, sądeckiego, podhalańskiego, orawskiego, beskidzkiego (Karpaty), rzeszowskiego, krakowskiego (Kotliny Podkarpackie), lubelskiego, kieleckiego, górnośląskiego, sudeckiego (Pasmo Starych Gór i Wyżyn), podlaskiego, kurpiowskiego, łowickiego, kujawskiego, wielkopolskiego, lubuskiego (Pasmo Nizin Środkowych), mazurskiego, kaszubskiego (Pojezierze Północne), żuławskiego, słowińskiego, zachodniopomorskiego (Niziny Nadmorskie).
Z dorobku architektury drewnianej, bo o niej tu głównie mowa, nie pozostało dzisiaj wiele. Nietrwałość surowca, jego podatność na działanie czynników atmosferycznych i biologicznych, zniszczenia wojenne oraz odniesione wskutek pożarów, wreszcie czynnik ludzki: brak poszanowania dla tradycji budownictwa drewnianego oraz brak woli jego utrwalania i kontynuowania - to wszystko złożyło się na stan obecny wiejskiej zabudowy, z której zniknęło wiele starych i drogocennych obiektów. Choć z zachowanych źródeł możemy czerpać wiedzę na temat nawet XVI-wiecznych budowli, bezpośrednio dane jest nam obcować jedynie (?) z  XIX- i XX-wiecznymi pozostałościami architektury drewnianej. Ponadto w niektórych regionach kraju (dzisiejszych: opolskim, warmińsko-mazurskim, wielkopolskim) w owym czasie do budowy domów coraz częściej używano zamiast drewna cegły. Zmiana ta była wymuszona obowiązującymi na tych terenach surowymi pruskimi restrykcjami i przepisami budowlanymi oraz przeciwpożarowymi. Zastępowanie technologii drewnianej przez murowaną było też podyktowane względami ekonomicznymi (coraz tańsza masowa produkcja materiałów budowlanych) oraz prestiżowymi (dom z cegły atrybutem zamożności).
Dla jednych stare drewniane domy to synonim zacofania i ubóstwa, który szpeci krajobraz polskiej wsi i który należy bezwzględnie zburzyć i zastąpić nowym, nowoczesnym, nowobogackim. Dla innych to drogocenny dokument naszej kultury ludowej w najczystszej, pierwotnej formie. Nie ukrywam, że sama  kiedyś podzielałam niechlubną opinię zwolenników źle pojętego "upiększania" i "ulepszania" szaty wiejskiej. Dzisiaj należę do szczęśliwie nawróconych, którzy w starych chałupach dostrzegają przede wszystkim niedające się zastąpić i podrobić urok, styl i klasę. To, co przekonuje mnie najbardziej do archaicznych drewnianych budowli, jest przeciwieństwem cech współczesnego przemysłu: solidność, precyzja, indywidualizm, naturalność. Osobistego wkładu pracy i zaangażowania cieśli, ich umiejętności i biegłości, znajomości i poszanowania środowiska naturalnego oraz rodzimej kultury i obyczajów nie zastąpią nowoczesne standardy i technologie.
Choć jestem mieszczuchem i na wsi bywam tylko przejazdem, za każdym razem rozglądam się bacznie i wyłapuję chciwie wzrokiem zasiedziałe w miejscu od lat, przedwojenne domy. Są przeważnie z cegły lub murowane, raczej niewiele mówiące o czasach, w których powstawały, i ludziach, którzy je stawiali. Pamiętam jednak wakacje spędzone przed laty w Bieszczadach. Nasze górskie szlaki przecinały nieraz tamtejsze wioski, osady właściwie, jakby zawieruszone i nieodwiedzane od lat, położone z dala od uczęszczanych dróg, sprawiające wrażenie wymarłych. Mijając drewniane chałupki, ledwo trzymające się ze starości na fundamentach, prawie już podpierające się o ziemię, zastanawiałam się, czy to możliwe, żeby ktoś w nich mieszkał. Widok ten raczej mnie szokował, niż zachwycał. Od tamtej pory rówieśników bieszczadzkich "starców" prawie nie widywałam, aż do ubiegłego roku, kiedy znalazłam się w Beskidach. Niebawem zaś wyruszam na Podlasie, aby nasycić się do woli widokiem tamtejszej starej drewnianej architektury, która słynie z wyszukanych form i detali dekoracyjnych, w tym z pięknej ornamentyki zdobiącej okna.
Na temat dawnego budownictwa ludowego powstało wiele książek, opracowań. Jest to dziedzina architektury tyleż fascynująca, co rozległa. Moją uwagę zaprzątają jednak od pewnego czasu okna i o nich będzie traktować ten tekst. 
W każdym z wcześniej wymienionych regionów latami wypracowywano i przekazywano z pokolenia na pokolenie odrębny, swoisty styl i wzorzec budownictwa, dzięki czemu krajobraz polskiej wsi przez wieki był malowniczy, ale i spójny. Okna wpisały się w ten pejzaż jako element domu często bogato opracowany plastycznie, wyróżniający się na tle jego elewacji, stanowiący jego ozdobę. Zarówno technika wykonania nad- i podokienników oraz okiennic, jak i wybór motywów zdobniczych ściśle wiązały się z lokalną tradycją ciesielską i sztuką ludową. Niezależnie jednak od regionalnych wzorców i upodobań, istniały pewne uniwersalne i powszechne wytyczne, których bezwzględnie przestrzegano podczas projektowania i wykonywania okien. Ich ilość, rozmieszczenie i wielkość były pomyślane tak, aby zapewnić domownikom ochronę przed niepożądanym działaniem czynników atmosferycznych (opadów deszczu i śniegu, wiatru). Otwory okienne służyły też jako narzędzie pozyskiwania naturalnego ciepła i światła, toteż niebagatelną rolę odgrywało takie ich usytuowanie, które umożliwiało pożądane nasłonecznienie pomieszczeń mieszkalnych. Przy rozplanowaniu okien trzeba było też brać pod uwagę kształt całej zagrody, aby zapewnić gospodarzom widok na podwórze i budynki inwentarskie.
Niezależnie od regionalnych standardów budownictwa, można zauważyć pewną ogólną i wspólną cechę najstarszych wiejskich domów: niewielką liczbę oraz rozmiar okien. Na taki stan rzeczy składało się wiele czynników, wśród których należy wymienić m.in. wymogi i ograniczenia budowlane oraz klimatyczne. Tak więc ryzyko obciążenia, a tym samym osłabienia konstrukcji drewnianej, zapobieganie stratom ciepła i wychłodzeniu budynku oraz wciąż zbyt wysokie ceny szkła i koszty jego montażu wymuszały konieczność wstawiania okien nieproporcjonalnie małych w stosunku do powierzchni ścian. Począwszy od XIX w. parametry otworów okiennych zaczęły ulegać zmianie wraz z rozwojem technologii budowlanych, a także z coraz powszechniejszym zastosowaniem szkła do produkcji szyb. Przykładowo, okna niektórych domów łowickich, osiągające do połowy XIX w. rozmiar 30 x 60 cm, w pierwszych dziesięcioleciach kolejnego wieku mierzyły już 80 x 120 cm. W regionie warmińsko-mazurskim kwadratowe okna (osiągające wielkość ok. 90 x 90 cm) zostały z czasem wyparte przez większe (wyższe), w formie pionowego prostokąta. Na wsi żuławskiej niektóre okna miały kształt kwadratu, natomiast w wielkiej izbie - leżącego prostokąta. Stosunkowo małe i nisko osadzone okna charakterystyczne były dla domostw położonych na obszarach górskich. W Beskidach aż do końca XIX w. występowały okna niemal kwadratowe, o wymiarach mniej więcej 50 x 55 cm lub prostokątne, o bokach 50 x 90 cm. Okna domów na Orawie były również często kwadratowe, a w Karkonoszach, podobnie jak w innych regionach górskich - niewielkie, ale wyjątkowo licznie rozmieszczone w bryle budynku.
Liczba i umiejscowienie otworów okiennych w poszczególnych ścianach budowli nie były przypadkowe, lecz uzależnione od ilości, wielkości, rozplanowania oraz funkcji pomieszczeń mieszkalnych. Stawiając dom, starano się, by jak najwięcej okien wychodziło na wschód i południe. Najlepiej doświetlonym pomieszczeniem była główna izba, w której koncentrowało się życie rodziny, zaś wnętrza sieni i komórek spowite były przeważnie mrokiem, a skąpe światło sączyło się jedynie przez niewielkie, pojedyncze okienka, odbiegające niekiedy kształtem od tradycyjnych kwadratów i prostokątów (np. przybierające formę rombu). W niektórych chałupach kaszubskich otwory okienne wykonywano jak najbliżej węgła ściany szczytowej i wzdłużnej budynku po to, by wystarczająco rozjaśnić naroża głównego pomieszczenia. W pewnych partiach Beskidów przyjęło się, że izby chat posiadały w ścianie frontowej dwa większe okna (umieszczone niekiedy blisko siebie, w odległości zaledwie 15-50 cm), zaś tzw. piekarnie (pomieszczenia kuchenne) miały je mniejsze (przeważnie tylko jedno) lub były ich całkowicie pozbawione. Niekiedy, w celu lepszego oświetlenia budynku, w jego tylnej ścianie wycinano bezpośrednio w belce dodatkowy mały otwór (30 x 30 cm). W nowszych i większych budowlach okna wstawiano również w ścianach szczytowych. Zwyczaj ten przyjął się także w Sudetach, m.in. w związku z adaptowaniem poddaszy na cele mieszkalne. W tamtejszych domach nie skąpiono dopływu światła, o czym świadczy występowanie dwóch, a niekiedy i trzech okien (w niektórych okolicach Gór Izerskich całkiem sporych rozmiarów) nie tylko w elewacji szczytowej, ale i w częściach budynku przylegających do podwórza. Poddasza przestronnych domów przysłupowych na Górnych Łużycach (obecnie częściowo na terenie Dolnego Śląska) były dodatkowo doświetlone oknami połaciowymi: tzw. wolimi okami lub podłużnymi szczupakami. Chaty kurpiowskie, zwrócone przeważnie szczytem do drogi, również posiadały niekiedy w jego płaszczyźnie dwa duże okna. W tym miejscu nie można też pominąć Żuław, których architektura wsławiła się niezwykle efektownym i śmiałym opracowaniem kompozycji okiennych, szczególnie na elewacji szczytowej, oraz ich licznym rozmieszczeniem w bryle budynku. Domy na Żuławach posiadały często po bokach drzwi prowadzących do sieni dwa okna (o szerokości proporcjonalnej do ogólnego metrażu), z których niekiedy jedno doświetlało dodatkowo izbę. Nieodzownym elementem znajdującym się między sienią a czarną kuchnią było zazwyczaj jedno okno, efektownie oprawione i zdobione. W niektórych domach podcieniowych typu holenderskiego wyjątkowo jasne było reprezentacyjne pomieszczenie zwane wielką izbą, którego ściana boczna i szczytowa posiadały po dwa okna. Światło do wnętrz przedostawało się też przez świetliki (w kształcie prostokąta, rombu a nawet półkoliste czy okrągłe) znajdujące się głównie w ścianie szczytowej oraz tzw. kolankowej. Do odpowiedniego oświetlenia pomieszczeń przywiązywano wagę także na podlaskiej wsi (okolice Puszczy Białowieskiej), gdzie spotkać można wiele drewnianych domów o zadziwiająco dużej liczbie okien (od jednego do czterech niemal na każdej ze ścian widocznych z drogi). Często powtarzalnym elementem tamtejszej architektury ludowej były również małe, zazwyczaj prostokątne, efektownie zdobione okienka mieszczące się w ścianie szczytowej lub inne, w kształcie rombu bądź półkoliście zwieńczonego kwadratu, osadzone symetrycznie z obu stron (czasem tylko z jednej) drzwi wejściowych. Na Pomorzu Zachodnim XX-wieczni cieśle wykazywali się również niemałą inwencją, wykonując nad drzwiami frontowymi i w okolicy szczytu okna owalne, trójkątne czy uformowane półkoliście. Nie wszędzie jednak czynniki zewnętrzne (np. klimat) czy architektoniczne (typ konstrukcji) pozwalały na optymalne dopasowanie ilości i rozkładu okien do potrzeb domowników. Przykładem może być wiejskie budownictwo Karpat (Spisza), charakteryzujące się występowaniem okien tylko w ścianach frontowych i tylnych, czy Lubelszczyzny, gdzie liczba okien w tradycyjnym domu była stosunkowo ograniczona.
Dużo lepiej przedstawiała się sytuacja na nieco późniejszym etapie rozwoju budownictwa, kiedy drewno zaczęła wypierać cegła. Zastosowanie nowego materiału budowlanego szło w parze z inną konstrukcją budynku, która umożliwiała wstawianie wielu okien i o większych rozmiarach. Murowane domy na Warmii i Mazurach są tego najlepszym dowodem. Mają one zazwyczaj parę okien rozmieszczonych symetrycznie po obu stronach drzwi w ścianie frontowej i taką samą ich liczbę w elewacji tylnej. Ściana szczytowa jest równie szczodrze obdzielona oknami: przykładowo, dwoma na parterze i tylomaż - ewentualnie jednym dużym, centralnie osadzonym i dwoma mniejszymi po jego bokach - w szczycie.
Okna wiejskich domów, podobnie jak budowli miejskich, przeszły na przestrzeni wieków ewolucję od prostych, prymitywnie zatykanych otworów poprzez szklone, ale nieotwierane, po udoskonalone systemy konstrukcji, montażu i użytkowania. W poszczególnych regionach występowały kolejno niemal wszystkie możliwe typy okien, tj. krosnowe, ościeżnicowe, skrzynkowe; bywały jedno-, dwu- lub trójskrzydłowe, z podziałem szyb na kwatery, z nadślemieniem i gładkie, bez podziałów. Nie podejmę się jednak ich omówienia, gdyż zagadnienia natury technicznej są dla mnie odległe i niepojęte jak obce planety. Aby jednak zupełnie nie przemilczeć tematu, podzielę się kilkoma ogólnymi informacjami, obrazującymi pewne dość powtarzalne w niektórych regionach i charakterystyczne dla danego okresu techniki wykonania stolarki okiennej. Jedną z pierwszych, stosowaną np. na Podhalu, była metoda polegająca na zespalaniu obramowania okien z całą drewnianą konstrukcją budynku już na etapie budowy. W starszych domach orawskich w otwór okienny wstawiano dwie pionowe belki, wpuszczone od dołu w belkę zrębu, zaś od góry łączące się z ocapem (poziomą deską biegnącą na całej długości ściany). Z zewnątrz przybijano ramę dzieloną kilkoma pionowymi listwami, pomiędzy którymi wprawiano tafle szkła. Dla Karkonoszy dość typowe było wstawianie w okno szprosu w kształcie krzyża, który dzielił je na cztery kwadraty. Przełom XIX/XX w. przyniósł zmiany technologiczne, które zaowocowały wprowadzeniem okien wieloskrzydłowych z otwieranym górnym lufcikiem. Tradycyjna forma okna w Beskidach nie odbiegała znacząco od powszechnie przyjętego modelu opartego na podziale szyb, z tym że i tak już dość spora liczba kwater (od sześciu do ośmiu) dochodziła tu nieraz nawet do dziewięciu (po trzy w trzech kolumnach). W budownictwie podlaskim stosowano podział szyb na kwadratowe i prostokątne kwatery: w starszych typach okien było ich niekiedy sześć, osadzonych w dwuskrzydłowej ramie. Na Kaszubach przyjęły się okna jedno- i dwuskrzydłowe, nie używano natomiast trójskrzydłowych. Okna domów żuławskich były często dzielone na wiele kwater; niektóre posiadały ołowiane szprosy oraz ładnie profilowane ślemiona. W XIX-wiecznych budynkach przeważały okna ościeżnicowe, dwudzielne, ze skrzydłami dwu- lub czterokwaterowymi, w których z czasem pojawiło się ślemię oraz krzyżowy podział kwater. W ścianach szczytowych i kolankowych długo zachowały się natomiast starsze typy okien krosnowych jedno- lub dwudzielnych. Na Pomorzu Zachodnim stolarka okienna wykonana była często z sosny, niekiedy dodatkowo uzupełniona ozdobnymi elementami ze szlachetnych gatunków drewna. Na początku XIX w. w domach ryglowych najczęściej można było spotkać okna otwierane na zewnątrz, pojedyncze, z podziałem na cztery kwatery, natomiast na przełomie XIX/XX w. - pojedyncze ościeżnicowe i podwójne skrzynkowe. Dzielące je ślemię i słupek były ozdobnie profilowane. Zamykano je najpierw za pomocą specjalnych haczyków i gałek, które z czasem zostały zastąpione klamką; jej droższa wersja była wykonana z mosiądzu i ozdobiona wzorami roślinnymi bądź ślimacznicą. Ciekawe aplikacje rzeźbiarskie posiadały również słupki i ślemiona skrzynkowych okien w niektórych murowanych domach na Warmii i Mazurach.
W dawnym budownictwie wiejskim okna stanowiły często element reprezentacyjny i szczególnie eksponowany, przyciągający uwagę ze względu na estetykę wykonania i staranną oprawę plastyczną. Tradycja zdobnictwa jest jednak zjawiskiem stosunkowo młodym, którego początki sięgają drugiej połowy XIX w., zaś apogeum przypada na okres międzywojenny. Geneza powstania i rozwoju technik zdobniczych to obszerne zagadnienie z pogranicza historii, etnografii i sztuki; splot różnych dziejów, tradycji, obyczajów stał się podłożem dla uformowania się swoistych regionalnych stylów. Najbardziej wyróżniającymi się ze względu na okazałość i skalę zdobnictwa regionami są m.in. Kurpie, Podlasie, Żuławy. Nie znaczy to jednak, że architektura ludowa innych obszarów nie nosi jego znamion. To, co nadawało plastyczny wyraz całej budowli, nie musiało się sprowadzać wyłącznie do artystycznie opracowanych detali i motywów; przeważnie już sama forma i faktura drewna, jego oprofilowanie i szalunek, kształt i kompozycja poszczególnych elementów stanowiły sztukę samą w sobie. Jej opanowanie wymagało od ówczesnych cieśli doskonałej znajomości zarówno surowca oraz środowiska naturalnego, jak i rzemiosła budowlanego. O ogromnej wiedzy, talencie i wyczuciu formy dawnych mistrzów ciesielskich i snycerskich świadczą zachowane do dzisiaj drewniane domy z początku ubiegłego wieku i, poważnie już przetrzebione, z XIX. Elementami budzącymi szczególny podziw są zazwyczaj szczyty, naroża, okna, drzwi i ganki, które stanowiły pole twórczej ekspresji wykonawcy, a zarazem atrybut zamożności i przedmiot dumy zleceniodawcy. Prestiż był często bodźcem zachęcającym do wzmożonych starań - ponoć zdarzały się przypadki konkurowania ze sobą gospodarzy, a nawet całych wiosek o najładniej zdobiony dom.
Okna upiększano na różne sposoby: naklejano na szyby firanki (wycinanki) z bibuły, papieru, rzadziej płótna, malowano (gładko lub we wzory) i/lub rzeźbiono obramienia i okiennice, wycinano ozdobnie listwy i ażurowe detale, wreszcie, nadawano wyszukane formy nad- i podokiennikom. Motywy zdobnicze zaczerpnięte były w większości ze świata przyrody (kwiaty, zwierzęta), choć równie często przybierały kształty nieokreślone, abstrakcyjne lub zbliżone do figur geometrycznych, dużo rzadziej - postaci. Najwięcej starań i pracy wkładano w dekorowanie okien znajdujących się w ścianach frontowych i szczytowych, widocznych z ulicy, natomiast okna wychodzące na tyły domostwa, na ogród miały dużo skromniejszą oprawę.
Mimo że pewne formy zdobnictwa były powszechnie znane i stosowane w całym kraju, to jednak w konkretnych rejonach, a w ich granicach - w poszczególnych wioskach, prezentowały się tak różnorodnie jak bukiety polnych kwiatów - niby ułożone z tych samych roślin, ale każdy będący niepowtarzalną kompozycją innej florystki. Twórcy tych dzieł, miejscowi cieśle, snycerze i stolarze, posługiwali się na ogół szablonami podpatrzonymi w specjalistycznych książkach czy u innych mistrzów. Dobre obyczaje nakazywały posiadanie jak największej kolekcji wzorów, ale zarazem nie pozwalały na ich mechaniczne powielanie, lecz wymagały od ceniącego się rzemieślnika inwencji i kreatywności w ich ciągłym przetwarzaniu i modyfikowaniu.
Niemałą rolę w kształtowaniu się sposobów zdobienia okien, tak jak pozostałych elementów budowli, odegrały też inspiracje kulturą i tradycją budowlaną innych grup etnicznych czy narodów zamieszkujących w przeszłości tereny obecnej Polski. Ten, jak i wszystkie wymienione dotychczas czynniki złożyły się na wielobarwną mozaikę wiejskiej architektury, w której zapisała się i przetrwała niespokojna historia naszych ziem. Posłuchajmy, co mówią o niej okna.
Kurpie słyną z pięknie zdobionych domów. Okna niektórych z nich wyróżniają się strojnymi koronami, czyli dekoracyjnie wyrzynanymi listwami nadokiennymi. Jedne mają kształt serca lub krzyża, inne - ptaków czy roślin. Szyby zdobione są niekiedy wycinankami z papieru. Barwny dodatek stanowią też okiennice malowane na niebiesko lub w kwiaty bądź inne desenie. Z największą starannością i finezją opracowane są ozdobne detale okienne w ścianie licowej (frontowej), natomiast pozbawione są ich nieraz niemal zupełnie okna zwróconych na podwórze ścian szczytowych. Domy w rejonie Puszczy Białej charakteryzują się misternie wyrzynanymi listwami nadokiennymi, mającymi fakturę delikatnej koronki o skomplikowanych ornamentach linearnych. Niezliczone kombinacje doboru i układu motywów dekoracyjnych zapewniają niemal każdemu oknu unikalną oprawę. Jej uzupełnieniem w ścianie szczytowej jest mozaika wykonana z odpowiednio przyciętych i ułożonych w figury geometryczne niewielkich desek. Najbujniejszy rozkwit technik zdobniczych na Kurpiowszczyźnie, podobnie zresztą jak w pozostałych regionach, przypadł na okres międzywojenny, zaś główny wysiłek twórczy skupił się wówczas na wykonaniu m.in. gzymsów nadokiennych (równocześnie z narożami, później też gankami).
Osobny rozdział w dziedzinie zdobnictwa stanowi styl występujący na Żuławach, naznaczony wpływami osadnictwa holenderskiego zapoczątkowanego w XVI w. Zagrody olęderskie, odznaczające się cennymi walorami architektonicznymi, ożywiają krajobraz w delcie Wisły. Specyficznym, a zarazem najbardziej reprezentacyjnym typem budownictwa na tamtejszych obszarach wiejskich są domy podcieniowe o konstrukcji zrębowej. Szczególnie interesujący efekt wizualny został osiągnięty w ich partiach szczytowych, podcieniowych i wystawkowych, które zaskakują różnorodnością kompozycji okiennych. Okna duże przeplatają się z małymi, a obok klasycznych prostokątów pojawiają się półkola, romby, wachlarze; wszystkie, niezależnie od wielkości i kształtu, dzielone na dowolną liczbę kwater. Zazwyczaj posiadają proste drewniane obramienia, przechodzące nieraz w górnej części w trójkątny tympanon. Bardziej wyszukaną formą zdobniczą, modną na przełomie XIX/XX w., są drewniane wycinanki (o motywach kratki, plecionki, wijących się gałęzi i pędów, rozet, spirali, rzadziej kwiatów czy gwiazd) zwane laubzekinami. Umieszczone są m.in. w obramieniach i/lub naczółkach okien. Nieodzownym dodatkiem są często okiennice z płycinami malowanymi innym kolorem niż ramy (sporadycznie we wzory, np. kwiaty czy owoce), czasami o fantazyjnym wykroju. Dopełnieniem, jeśli nie motywem przewodnim, artystycznego wystroju domu podcieniowego jest obróbka ciesielska. Złożony układ konstrukcji ryglowej przypomina nieraz abstrakcyjny obraz lub dywan: w sieć przeplatających się i krzyżujących linii belek, tworzących krzyże, to znów gwiazdy, naniesione są okna niczym symboliczne plamy-znaki. Tak wymownemu dziełu nie potrzeba dodatkowej oprawy.
Wieś na Żuławach nie jest architektonicznie jednolita, gdyż obok dawnego budownictwa drewnianego i domów podcieniowych występują tam domy murowane. Zazwyczaj małe, parterowe, mienią się dwoma kolorami cegły: innym w głównych partiach budynku, innym dla detali. Jeśli dom był zbudowany z jasnej cegły, to takie elementy jak obramienia drzwi i okien czy nadokienniki wykonane były, dla kontrastu, z czerwonej. Dzięki zastosowaniu dwóch kolorów, prosty dom zyskiwał ciekawszy wygląd. Ozdobny efekt wzmacniano poprzez figuralne kompozycje ułożone z dekoracyjnych płytek terakotowych (plakiet) i osadzone w nadprożach okien. Motywy zdobnicze nawiązywały często do znanych, obowiązujących w sztuce europejskiej stylów architektonicznych. Ślad owych wpływów odnaleźć można w kształcie okien: niekiedy zamkniętych łukiem pełnym lub gotyckim (ostrołukiem), innym razem zwieńczonych łamanymi nadokiennikami lub - w ścianach szczytowych i kolankowych - półkolem.
Wyjątkowym miejscem na mapie ludowej architektury jest Podlasie. Tej wiosny udało mi się wreszcie zawitać w te całkiem nieznane mi, ale ciągnące ku sobie i przywołujące od lat, odległe strony. Jako że z podróży swej przywiozłam kilka spostrzeżeń, wiadomości oraz mnóstwo wrażeń i fotografii, z przyjemnością podzielę się nimi w osobnych, najbliższych postach. Ich motywem przewodnim będzie zdobnictwo podlaskich domów, w tym - w pierwszej kolejności i przede wszystkim - okien, o których teraz pisać nie będę. 
Takiej hojności w zdobnictwie domów: precyzji i zręczności w obróbce drewna, harmonii i estetyki kompozycji, fantazyjnej ornamentyki i gry kolorów jak na Podlasiu, Kurpiach czy Żuławach trudno doszukiwać się w innych regionach. Choć i tamtejszym cieślom nie można odmówić zacięcia, smykałki i ogromnych umiejętności, to jednak potencjał ich, z różnych powodów, nie znalazł pola do swobodnej i pełnej ekspresji. Z tej to przyczyny, jak i z braku konkretnych informacji na temat zdobnictwa domów na pozostałych obszarach wiejskich, jestem zmuszona napisać o nich w wielkim, niesprawiedliwym skrócie.
Tam, gdzie sztuka budowlana nie nawiązała dialogu z zaawansowanym stylem artystycznego przetwarzania materii, szukano skromniejszych środków upiększania domów. Najprostszym i zarazem najpowszechniejszym z nich było malowanie - zwyczaj dość tendencyjny dla Polski południowej, incydentalny dla centralnej. Jako barwników używano przeważnie wapna, glinki i farb olejnych. Zestaw kolorów i motywów malarskich był cechą indywidualną dla danego regionu czy grupy wiosek, ale też miernikiem ich postępu i zamożności. Zdobienie okien ograniczało się niekiedy do bielenia ich po obwodzie wapnem. Ciekawszy efekt uzyskiwano, malując nim na framudze proste wzorki oraz nakładając na ramy okienne kolorową farbę. Na wschodniej Łemkowszczyźnie obramienia okien były przeważnie niebieskie lub zielone, niekiedy zdobione białymi lub czarnymi kropkami, a czasami motywami geometrycznymi, słoneczkami, jodełkami, gwiazdkami itp. Biały ornament - odcinający się na tle ciemnych belek - w formie pasków, kropek, krzyżyków, występował również w Beskidzie Żywieckim (w okolicach Jeleśni). W Radomskiem okna bywały otoczone kolorowym (najczęściej niebieskim) wianuszkiem prostych deseni geometrycznych i roślinnych, zaś w Przemyskiem - wielobarwnym szlaczkiem. W Polsce centralnej, w okolicach Opoczna rysunki umieszczano przeważnie pod oknem, a niekiedy dodatkowo po jego bokach, wzdłuż zrębów. Domy z malunkami kwiatów i wzorów geometrycznych symetrycznie pokrywającymi - pojedynczo lub seryjnie - płaszczyznę ściany aż po linię węgłów pojawiały się również w Łowickiem, Przemyskiem i na Łemkowszczyźnie. Kolorami najczęściej stosowanymi do zdobienia okien w Krakowskiem był zielony, na Warmii i Mazurach - biały, błękitny, zielony, a w domach typu holenderskiego niekiedy różowy, na Kaszubach - niebieski i zielony. W masie dość jednolitych i przeciętnych kompozycji zdobniczych zdarzały się też prawdziwe okazy talentu i wyobraźni plastycznej artystów ludowych. Takim chlubnym wyjątkiem są domy w Zalipiu (Małopolska), których ściany i okna toną w gąszczu barwnie malowanych kwiatów.
Bardziej okazała i profesjonalna forma zdobnictwa - rzeźbiarska obróbka stolarki okiennej - typowa dla omówionych wcześniej regionów Kurpiowszczyzny i Żuław (i wspomnianego Podlasia) - występuje również, choć w skromniejszej wersji, w innych zakątkach kraju. Na Warmii i Mazurach  niektóre okna posiadają w nadprożu i pod parapetem ozdobnie profilowane listwy z motywami roślinnymi i geometrycznymi. Bogato rzeźbione nadokienniki o kształtach geometrycznych i inspirowanych światem przyrody występują na Suwalszczyźnie. Z kolei na Kaszubach nie przywiązywano zbyt dużej wagi do plastycznej oprawy detali, skupiając się niemal wyłącznie na funkcjonalności budynku mieszkalnego; ciekawsze obiekty można znaleźć w sąsiednim Kociewiu (krainie etniczno-kulturowej położonej częściowo w Borach Tucholskich), gdzie uwagę przyciągają zgrabnie profilowane opaski oraz urozmaicona rzeźba nad- i podokienników. Na południu kraju jeszcze później niż gdzie indziej zaczęto doceniać walory estetyczne budynku. Na Pogórzu Karpackim w drugiej połowie XIX w., a na Kielecczyźnie dopiero na początku XX w. okna doczekały się atrakcyjnych opraw z drewna. W paśmie Karkonoszy rolę tę pełniły specjalnie profilowane i rowkowane deseczki zakładane po obwodzie otworu okiennego, ewentualnie wycinane w fikuśne fasony-falbany i mocowane nad oknem lub/i pod parapetem. Ambitniejsze projekty obramień były stylizowane zgodnie z duchem czasu, stąd obecne w nich motywy charakterystyczne dla baroku, renesansu czy klasycyzmu.
Dość popularnym dla wielu regionów elementem wyposażenia okna były okiennice. Ich drewniane skrzydła miały głównie regulować dopływ energii słonecznej do wnętrza pomieszczeń i chronić przed uciążliwościami atmosferycznymi. Nadając im zatem przeznaczenie wyłącznie użytkowe, pozostawiano je często w stanie niemal surowym, bez wyrazu. Tam, gdzie starano się, by dom nie tylko służył do mieszkania, ale i cieszył oko, okiennice były jednym z elementów poddawanych zabiegom upiększającym. Zwyczaj ich malowania czy wycinania w nich dekoracyjnych otworów był pielęgnowany m.in. w głębi, na północy i wschodzie kraju. Zdobienie okiennic ograniczało się niekiedy tylko do pokrycia ich farbą: jednolitą lub w kilku, nieraz dość wyrazistych, kontrastujących i podkreślających ułożenie i wypukłości desek kolorach, jak przykładowo na Mazowszu i Podlasiu. Zdarzały się jednak bardziej wyraziste formy, jak np. wielobarwne, acz proste wzory geometryczne i roślinne na płycinach okiennic w Łowickiem lub białe wapienne w Przemyskiem czy, wreszcie, motywy kwiatowe w niektórych partiach Sudetów i Śląska. Efekt dekoracyjny uzyskiwano również, wycinając w skrzydłach okiennic symetryczne otwory różnych kształtów: tulipanów na Pomorzu Zachodnim, serc, półksiężyców, trójliści i tulipanów w Kociewiu albo serc i półksiężyców na Kujawach.
W tym miejscu historia okien niespodziewanie dobiega końca. Nie oznacza on jednak wyczerpania tematu, który nie pomieściłby się nawet na stronach kilku książek, a co dopiero w ramach i konwencji bloga. Przyznaję, podjęłam się karkołomnego zadania, zbyt śmiałego jak na moją wiedzę czy choćby możliwości lektury fachowych publikacji. Okna wiejskich domów nie doczekały się zbyt wielu opracowań, w przeciwieństwie do budownictwa drewnianego, czy szerzej - ludowego, w ogóle. Są to jednak w znakomitej większości dzieła powstałe tak dawno, że obecnie prawie nieosiągalne. Powyższy tekst jest więc zaledwie notatką skreśloną pospiesznym, niecierpliwym gestem na marginesie opasłych, rozproszonych ksiąg. Wiedząc, że informacje, które przekazuję, mają się do stanu całkowitego i rzeczywistego tak jak, proporcjonalnie, iskierka do ognia (źdźbło trawy do łąki, pół tonu dźwięku do całej arii itd.), celowo (nad)używałam określeń typu: "niekiedy", "niektóre", "przeważnie", "np.", "m.in.". Myślę, że mimo wszystko warto i należy opowiadać o tej ciągle jeszcze żywej, namacalnej cząstce naszej kultury, nad którą niedługo być może zatrzasną się szklane wieka gablot muzealnych z adnotacją: "relikt", "pozostałości", "eksponat", "nie dotykać".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz