10 listopada 2011

Królikowice - pałac


Pałac w Królikowicach (wieś położona w odległości paru kilometrów na południe od Wrocławia) jest jak niezapisana kartka papieru: biała i czysta jak pokryta białym tynkiem elewacja budynku, wyblakła jak zatarte ślady jego historii. Prostota i bezpośredniość, jakie przemawiają przez niego, irytują i koją zarazem. Jaki jest, widać od razu. Oko spragnione cudnych kształtów, mistrzowskich popisów sztuki budowlanej i zdobniczej nie odnajdzie ich w tym statecznym przedstawicielu XVIII-wiecznej architektury pałacowej. Czytelnej, czystej formy, podporządkowanej neorenesansowym wzorcom, nie zakłócają żadne zbędne detale, dodatki, udoskonalenia. Można by pomyśleć, że właścicielom posiadłości nie zależało na wytworności i zbytku, a ich gust i potrzeby nie wykraczały poza przeciętność. Na próżno doszukiwać się w tej budowli elementu niespodzianki, zaskoczenia, prowokacji. Jej indywidualizm przejawia się w zwyczajności i skromności.
Pałac stoi blisko drogi, niemal na samym początku/krańcu wsi (zależy, od której strony się do niej wjeżdża). Po stanie, w jakim się znajduje, nietrudno się domyślić, że ma swego prywatnego właściciela. Informuje zresztą o tym tabliczka u wlotu posiadłości, jednak wstęp do niej nie jest praktycznie niczym ograniczony: ani bramą, ani ewentualną obecnością gospodarzy. Choć nie ma wątpliwości, że budynek przeszedł pewne stadia remontu, to odnosi się przykre wrażenie, że prace uległy czasowemu (dłuższemu) zastojowi, a właścicielom ubyło zapału, inwencji, motywacji do dokończenia dzieła odbudowy.






Pierwszoplanową rolę w bryle budynku odgrywa ryzalit (wysunięta część elewacji, w tym wypadku środkowa, przebiegająca wzdłuż wszystkich kondygnacji). To on ożywia statyczną, zrównoważoną kompozycję budowli. Jego szczytowe, dachowe partie ozdobione są motywami krzyża oraz wolutami i zwieńczone sterczyną (pionowy element dekoracyjny w kształcie smukłej wieżyczki zakończonej ostrosłupem). Ta część zdecydowanie góruje nad resztą budynku, a towarzyszą jej mniejsze, umieszczone symetrycznie po bokach, trzy lukarny z powtórzonymi motywami zdobniczymi (prócz krzyży).




Historia pałacu w Królikowicach - czy owiana tajemnicą, czy spowita w mrokach zapomnienia i niepamięci, czy strzeżona przez jego mieszkańców, czy, wreszcie, zbagatelizowana i przemilczana - zamyka się w paru zdaniach i sprowadza do kilku suchych faktów. Jej moment przełomowy przypada na połowę XIX w., kiedy majątek zostaje sprzedany przez członków rodu von Harrachów. Nabywcą jest Edward von Kramsta, a jego spadkobiercami krewna Anna wraz z mężem Alfredem von Wietersheim. Małżeństwo to zaczęło przebudowę pałacu, nadając mu styl neorenesansowy, a ich syn ją dokończył. On też zainicjował (na początku XX w.) powiększenie budynku o dwie boczne przybudówki. Aż do drugiej wojny światowej majątek w Królikowicach zamieszkiwali kolejni spadkobiercy rodziny von Wietersheimów. Podobno jego obecnym właścicielem jest również jeden z członków tego niemieckiego rodu. Można więc mieć nadzieję, że nie pozostawi dorobku swych przodków na pastwę losu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz