21 listopada 2012

Grabonóg - dwór



Dolny Śląsk jest od wielu lat miejscem mojego zamieszkania, ale nie tu się urodziłam, lecz w Wielkopolsce. Między tymi dwoma sąsiadującymi ze sobą, ale jakże różnymi regionami toczy się moje życie, choć z żadnym z nich nie czuję się tak naprawdę związana. I tu, i tam jestem gościem, przybyszem - nie wiadomo skąd i dokąd zmierzającym. Swojego miejsca urodzenia i młodości nie lubiłam z powodu jakiejś uwierającej ciasnoty, ograniczoności, przewidywalności i przyzwoitości. I tyczyło się to zarówno otoczenia społecznego - poukładanej mentalności, wyważonego sposobu bycia i myślenia - jak i naturalnego - płaskiego, nizinnego, uporządkowanego. Tam horyzont zbiega się z prostą linią pól i łąk, a drogi biegną między nimi równo jak krok defiladowy. A wzdłuż tych dróg, w wioskach i miasteczkach, stoją porządne, solidne domy. Nie wszystkie grzeszą urodą, sporo wśród nich spuścizny siermiężnych lat 80., a i starsze prezentują raczej spokojny, skromny, pozbawiony wyszukanych form i ozdób styl. Ale wśród nich nie ma w zasadzie ruin. Jedni nazwą to nudą, pedanterią, inni - normalnością.  Pałace i zamki - co prawda nie tak liczne i okazałe jak na południu kraju - są w znakomitej większości zagospodarowane; nie spotkasz tam porzuconych, wyludnionych, zapomnianych zabytków. Jeśli nie lśnią w eleganckich szatach wytwornych restauracji i hoteli, to przynajmniej noszą przyzwoite przyodzienie urzędów, szkół, ośrodków opiekuńczych. Zdecydowaną większość stanowią budowle murowane, z drewna nie buduje się tam od dawna. Tym bardziej każdy drewniany obiekt budzi ciekawość i wyróżnia się na tle homogenicznej architektury. 
Grabonóg, niewielka wioska w województwie wielkopolskim, położona parę kilometrów w linii prostej od gostyńskiej bazyliki na Świętej Górze. Ot, kilkadziesiąt domów przy drodze, którą przecina się w ciągu zaledwie kilku minut. Można by właściwie przejechać tędy obojętnie, gdyby nie pewien park. Wytrawni poszukiwacze zabytków na widok skupiska drzew, znajdującego się gdzieś na skraju wsi lub w jej obrębie i okolonego ogrodzeniem, wyczuwają niemal intuicyjnie, że kryje się za  nim niechybnie zamek, pałac albo dworek. Jeśli zatrzymają się przy grabonoskim parku, ich przenikliwość zostanie nagrodzona. Na niewielkim, ale ładnie utrzymanym terenie stoi kilka budynków należących do Zespołu Szkół Rolniczych. Najstarszy z nich, pałacyk, pochodzi z drugiej połowy XIX w. Pozostałe dobudowywano sukcesywnie na potrzeby szkoły, której działalność została zapoczątkowana zaraz po drugiej wojnie światowej i z kilkoma przerwami jest kontynuowana do dziś. Zaintrygował mnie szczególnie jeden ze starszych budynków (prezentowany na zdjęciach poniżej), którego nie udało mi się zidentyfikować ani ustalić jego pochodzenia i przeznaczenia.




W przylegającym do kompleksu szkolnego parku stoi pewien obiekt szczególnej urody: wypielęgnowany murowano-drewniany dworek, połyskujący nieskazitelną bielą ścian, pięknie opalizującym z nią brązem drewnianych elementów i zwalistym dachem gontowym. To XVIII-wieczna budowla, niegdyś siedziba tutejszych ziemian, miejsce urodzenia Edmunda Bojanowskiego, a obecnie muzeum etnograficzne.



I pomyśleć, że choć kiedyś tak często tu przyjeżdżałam, spacerowałam po wiosce i parku, to nic nie wiedziałam o ich historii, nie zauważałam nawet jej architektonicznej spuścizny. Grabonóg w źródłach pisanych po raz pierwszy zaistniał w XIII w. Wiadomo natomiast, że już w XI w. istniał tu warowny gród, wchodzący w skład królewszczyzny. Gościli w nim książęta wielkopolscy, m.in. Przemysł I i Przemysł II. Po upływie stulecia Władysław Łokietek przekazał tutejsze dobra wojewodzie poznańskiemu. W kolejnych latach przechodziły one z rąk do rąk. Właścicielami były szlacheckie, niezwykle zamożne rody wielkopolskie. Jednym z pierwszych byli Górkowie, kojarzeni przede wszystkim z budową zamku w Kórniku, ale i w samym Grabonogu, w miejscu dotychczasowego grodu. W następnych latach z wioską związane były rodziny Czarnkowskich, Rozdrażewskich, Mielżyńskich, Gruszczyńskich, Rogowskich i Chłapowskich. W pierwszej połowie XVIII w. zamek grabonoski został rozebrany, a ok. 1800 r., kiedy włości przeszły w posiadanie Wilkońskich, wybudowano dworek. W nim właśnie urodził się w 1814 r. Edmund Bojanowski.
Był on człowiekiem wielkiego serca, o dużej wrażliwości społecznej, wychowanym w duchu patriotyzmu i w głębokiej wierze; postacią niezwykle zasłużoną w środowiskach wiejskich i dotkniętych ubóstwem, opiekunem dzieci i chorych. Sam ciężko doświadczony chorobą płuc, musiał przerwać rozpoczęte we Wrocławiu i kontynuowane w Berlinie studia (jego wszechstronne zainteresowania i zdolności skłoniły go do zgłębiania wielu dziedzin: filozofii, psychologii, historii sztuki, poezji). Powróciwszy do rodzinnego Grabonogu, poświęcił się pracy społecznej i charytatywnej na rzecz ludności wiejskiej. Jego działalności przyświecała idea moralnego, kulturalnego i ekonomicznego odnowienia polskiej wsi (na podstawie artykułu). Starał się stworzyć warunki do zdobywania wiedzy, poszerzania świadomości m.in. poprzez zakładanie i wyposażanie wiejskich bibliotek. Szczególnymi względami darzył dzieci, które nie tylko otaczał troską i opieką materialną, tworząc dla nich ochronki, lecz wobec których podjął też trud wychowawczy. Upatrując w nich przyszłość narodu, usiłował zaszczepić w nich umiłowanie Boga, ziemi i kultury polskiej. W 1850 r. założył Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP, którego przeznaczeniem była działalność opiekuńczo-wychowawcza. Chcąc pełnić w nim posługę kapłańską, poczynił niezbędne przygotowania, wstępując do seminarium w Gnieźnie. Zły stan zdrowia przekreślił jednak jego związane ze Zgromadzeniem plany. Po śmierci został beatyfikowany i uznany błogosławionym. Zasłynął jednak nie tylko z działalności społecznej, ale też literackiej i naukowej. Publikował w lokalnych czasopismach, dla których pisał artykuły o tematyce literackiej, historycznej i krajoznawczej, i sam był wydawcą pism "Pokłosie" i "Rok Wiejski". W jego dorobku znalazły się również przekłady poezji, pieśni serbskich oraz Manfreda Byrona. Prowadził też badania w zakresie folkloru i gwary ludowej. Był działaczem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (więcej na temat literacko-naukowego dorobku Bojanowskiego na stronie). Bojanowski mieszkał w dworku do czasu, aż ówczesny właściciel grabonoskiej posiadłości, a jego przyrodni brat, Teofil Wilkoński zmuszony był ją sprzedać. Przez kolejnych kilkadziesiąt lat, aż do 1939 r., majątek należał do rodziny Lossowów. Trudno powiedzieć, jaką funkcję pełnił dworek i co się w nim mieściło w czasach powojennych. Dopiero w latach 80. został wyremontowany (do prac włączyli się też uczniowie ZSR) i przeznaczony na muzeum, w którym zgromadzono eksponaty archeologiczne, etnograficzne i pamiątki po Edmundzie Bojanowskim (mianowanym patronem obiektu). W jednym z pomieszczeń urządzono galerię obrazów, w innym - galerię sztuki ludowej. Muzeum zostało powiększone o ekspozycję - znajdującą się na terenie parku, pod specjalnie zbudowanymi w czasach współczesnych, ale utrzymanymi w dawnym stylu, drewnianymi, krytymi gontem wiatami - na którą składają się maszyny i urządzenia rolnicze używane w XIX w. Dodatkową atrakcją jest miniaturowy, oryginalny (z XIX w.), lecz doskonale utrzymany wiatrak typu koźlak, służący dawniej jako śrutownik.






Biało-hebanowa, proporcjonalna sylwetka niewielkiego parterowego dworu prezentuje się niezwykle szlachetnie. Jego mury dawniej były wykonane w konstrukcji szkieletowej, z drewna i gliny. W czasie renowacji glinę zastąpiono cegłą; pozostawiono natomiast drewniane elementy dekoracyjne, wkomponowane w ścianę frontową i podkreślające kształt wydatnego ryzalitu z parami pilastrów na obrzeżach i z trójkątnym naczółkiem. Drewno sowicie okala również licznie rozmieszczone, prostokątne okna. Budynek przykrywa imponujących rozmiarów dach gontowy, w części głównej czterospadowy, zaś we frontowej -  dwuspadowy.








Park w części centralnej, w której położony jest dworek wraz z zabudowaniami muzealnymi, mieni się w porze wiosenno-letniej zielenią traw oraz kolorami ładnie wypielęgnowanych wielokwiatowych rabat. Nad dachem dworu i parkowymi alejkami pochylają się poskręcane konary starych, rozłożystych drzew. Na wprost ściany frontowej muzeum, bokiem do niego, stoi pomnik jego patrona. Oddalając się od części reprezentacyjnej, dochodzi się do niewielkiego, zielonkawego stawu porośniętego wysokimi trawami i drzewami.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz