10 października 2011

Krobielowice - pałac



Trasą Wrocław-Świdnica jeżdżę od lat. Po drodze mijam kilka (dwa albo trzy) zdewastowanych pałaców. Ich opłakany widok przyprawia mnie niezmiennie o żal i złość (z oczywistych powodów). Stoją jak niepotrzebne, popsute rekwizyty w magazynie nieczynnego od lat teatru. Nie tracę jednak nadziei, że któregoś dnia ręka przedsiębiorczego nabywcy owych dóbr przywróci im naturalny wdzięk i styl. Tymczasem rozglądam się po okolicy w poszukiwaniu zabytkowych obiektów, które szczęśliwie przeszły akcję reanimacji i jak za dawnych dobrych czasów pozwalają się podziwiać i adorować.
W Gniechowicach stoi na poboczu jezdni (jadąc w kierunku Wrocławia) tablica informacyjna kierująca do pałacu w Krobielowicach. Jeśli się skręci na skrzyżowaniu w lewo, po przejechaniu prosto paru kilometrów dotrze się do wioski. Pałacu nie trzeba specjalnie szukać, droga sama do niego zaprowadzi. O tym, że to już "tu", obwieszcza niezwykłej urody, postawna brama wjazdowa (z XIX w.) w połowie kamienna, w połowie drewniana. Zdobi ją wmurowany renesansowy portal, który ponoć zachował się i został przeniesiony z tutejszego XVI-wiecznego dworu - poprzednika obecnego pałacu. Nad kamiennym łukiem bramy wznosi się drewniana nadbudówka w kształcie wieży. Cała budowla jest wyjątkowo intrygująca i fotogeniczna.




Wykonane z cegły sklepienie zdaje się płonąć.



Po drugiej stronie bramy jest mostek, pod którym leniwie płynie mała rzeka o budzącej grozę nazwie Czarna Woda. Ile z owej mrocznej atmosfery skrywa sama rzeka, nie zdążyłam sprawdzić, gdyż całą moją uwagę w dalszym ciągu pochłaniał widok kamienno-drewnianej budowli.



Z mostu ścieżka prowadzi wprost do pałacu. Od frontu nie robi on zbyt piorunującego wrażenia. Można by rzec: ot, budynek jak inne, zwyczajny, nieskomplikowany, poprawny, przypominający bardziej obiekt użyteczności publicznej niż niegdysiejszą rezydencję. Gdyby chociaż można wejść do środka. Ale tego dnia odbywa się tu zamknięta impreza, o czym informuje tablica przy wjeździe. Pałac bowiem, po wykupieniu przez polsko-nowozelandzką spółkę, stał się nie tylko eleganckim obiektem restauracyjno-hotelowym, ale też miejscem spotkań wyższych sfer (arystokratycznych i biznesowych).



Nie pozostaje więc nic innego jak spacer po terenie posesji. Wracam zatem na główną aleję, prowadzącą od bramy i mostu, a dalej ciągnącą się wzdłuż jednego z pałacowych skrzydeł, ogrodzonego betonowym murkiem oraz parawanem z gałęzi i krzewów. Dopiero stąd ukazuje się prawdziwe, lepsze oblicze zabytku.



Nawet się nie spodziewam, że to dopiero preludium - główny pokaz pałacowej scenografii odbywa się na jego tyłach zwróconych na staw i łąki. W południe promienie słońca zawłaszczają całe skrzydło pałacu i eksponują kompozycję składającą się z przestronnych dwupoziomowych galerii arkadowych prowadzących pomiędzy dwoma narożami zaakcentowanymi okrągłymi, spiczastymi wieżami połyskującymi ocynkowanymi połaciami. Światło dnia skwapliwie wydobywa i wyostrza jasną tonację barw.




Aby ogarnąć ów majestatyczny widok w pełni, do woli, trzeba podejść bliżej, na przypominający dywan, wypieszczony trawnik.





Nie wypada jednak poprzestać na spontanicznym, powierzchownym zachwycie samym tylko dziełem architektury, pomijając kwestie pochodzenia budynku i życia, które się w nim toczyło setki lat. A zatem dawno, dawno temu, jak wieść niesie, do Krobielowic przybył rycerz, który wybudował tu skromną wieżę obronną. Budowlę tę sprzedał w 1349 r. opatowi wrocławskiego klasztoru św. Wincentego. Służyła ona za siedzibę klasztornego zarządu tutejszych dóbr oraz za mieszkanie dla urzędników i przebywających czasowo we wsi zakonników. Duchowni rozgościli się w Krobielowicach na setki lat, przebudowując i modernizując (zgodnie ze zmieniającymi się w kolejnych epokach modami i stylami) swoje lokum i adaptując je na własne potrzeby. Główne prace budowlane ukończono ok. 1704 r., uzyskując zamierzony efekt, tj. czteroskrzydłową rezydencję typu pałacowego. Późniejsze zmiany wystroju wnętrz czy elewacji miały charakter, można rzec, przeróbek kosmetycznych.
Życie zakonników toczyłoby się z pewnością dalej w uroczych murach pałacowych, gdyby nie komplikująca się sytuacja państwa pruskiego, które, poniósłszy straty w wojnach napoleońskich, dokonało sekularyzacji majątku kościelnego na terenie Prus. Duchowni musieli zatem opuścić siedzibę w Krobielowicach, która, z nadania króla Fryderyka Wilhelma III, stała się w 1814 r. własnością Gebharda Leberechta von Blüchera. Człowiek ów był naczelnym dowódcą wojsk pruskich i wsławił się licznymi zwycięstwami na polach bitwy. Pałac otrzymał w nagrodę za osiągnięcia. Nie cieszył się jednak nim długo, gdyż pięć lat później zginął w wypadku. Po śmierci Blüchera pałac przejęła jego rodzina, która zamieszkiwała w nim do końca drugiej wojny światowej. Przez ten czas rezydencja przechodziła rozmaite przeróbki (w duchu eklektyzmu); w drugiej połowie XIX w. dobudowano do niej trzy narożne wieże (jedna z nich została usunięta podczas prac konserwatorskich w latach 40. XX w.), taras, krużganki z arkadami oraz bramę wjazdową.
Na lewo od ścieżki prowadzącej do pałacu stoją dwie zniszczone budowle. Są to budynki gospodarcze, pozostałość po folwarku, który założono w sąsiedztwie rezydencji w XIX w. Na tle wypieszczonego pałacu prezentują się smutno i ubogo, jednak miłośnicy starego budownictwa z pewnością docenią ich niezatarty urok i ciekawy styl, wyróżniający się m.in. schodkowymi szczytami dachu oraz otworami okiennymi na poddaszu. W jednym z budynków, jak można się domyślać, prowadzone są prace remontowe; być może za jakiś czas zmieni się on nie do poznania.




 

Opuszczamy posiadłość w Krobielowicach późnym popołudniem. Nim ruszymy w drogę powrotną, wyjeżdżamy za wioskę w kierunku Kątów Wrocławskich, by po kilkuset metrach zatrzymać się na poboczu, u podnóża niewielkiego pagórka.Wznosi się na nim mauzoleum feldmarszałka von Blüchera. Historia powstania i losów budowli jest tak burzliwa jak życie jego "mieszkańca". Zainteresowanym polecam, na początek, książkę Joanny Lamparskiej pt. Niezwykłe miejsca wokół Wrocławia





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz