4 października 2011

Wojnowice - zamek




Była połowa XIV w., kiedy w Wojnowicach (k. Wrocławia, obecnie w powiecie średzkim) rycerz nazwiskiem Skopp założył siedzibę obronną. Budowla to była niewielka, otoczona warownym murem i fosą z drewnianym mostem w połowie zwodzonym. Mijały lata, zmieniali się mieszkańcy zamku, którzy najczęściej wywodzili się z zamożnych mieszczańskich rodów śląskich. Kiedy właścicielem został wrocławski mieszczanin Mikołaj von Schebitz, niepokaźna budowla zaczęła nabierać wyglądu okazałej rezydencji. W latach 30. XVI w., w wyniku trwających kilkanaście lat prac budowlanych, posiadała już trzy solidne skrzydła (niektóre źródła donoszą o dwóch, powołując się na daty widniejące na okiennych obramowaniach oraz na herby umieszczone nad wejściem). Budowę zamku dokończono w okresie, gdy jego właścicielką była, wywodząca się z zamożnej i słynnej rodziny Huberów z Wrocławia, Lukrecja. Spory wkład w inwestycję wnieśli też jej dwaj mężowie. Dzięki staraniom wszystkich wymienionych tu osób ok. 1560 r. w Wojnowicach stanął czteroskrzydłowy zamek z cegły, który służył za rezydencję kolejnym mieszkańcom i zachował niemal oryginalny wygląd po dzisiejsze czasy.
Do zamku prowadzi brukowana aleja tonąca w zieleni niczym tunel, na końcu którego drzewa i krzewy stopniowo rozstępują się, odsłaniając najpierw czerwień murów, a potem - wyrywkowo, powściągliwie, podsycając niecierpliwość i ciekawość - fasadę budynku.





Zamkowa fosa nie jest tylko, jak to zwykle bywa, wysuszonym rowem ziejącym pustką, lecz ciągle tętni życiem - wypełnia ją po brzegi woda, w której tafli przegląda się jak w lustrze postarzała sylwetka budynku. Przerzucony przez nią niegdyś drewniany most zastąpiono murowanym.



Wejście do zamku zdobią kamienne herby Lukrecji i jej mężów oraz inskrypcje, mówiące więcej o ówczesnych właścicielach niż dzisiejsze wizytówki i szyldy. Napis nad drzwiami głosi: "Inicivm sapienciae timor domini" - 'Początkiem mądrości jest bojaźń Pana'. Pod oknami wyryto inne sentencje: "Sic vita nra fvgit" - 'Tak ucieka nasze życie', "Semper memorane novissima tva" - 'Zawsze pamiętaj o swoim końcu' (pisownia łacińska jak w oryginale).





Zamek sprawia wrażenie dość stonowanego, może uchodzić za przykład architektonicznej wstrzemięźliwości i umiaru; nie grzeszy rozpasaniem formy czy nadmiarem dekoracji. Jest niezbyt duży, czteroskrzydłowy. Prawie w całości wykonany z cegły, z wyjątkiem obramień okiennych i drzwiowych, do których użyto piaskowca. Jedyną ekstrawagancją tej budowli jest kwadratowa wieża przy bramie wjazdowej i schodkowe szczyty między dachem a elewacją, nadające nieco zadziorności, charakteru  łagodnej, spokojnej bryle zamku.






Jeśli dobrze się przyjrzeć, to na wierzchołkach trzech szczytów można dostrzec czarne, metalowe chorągiewki z parami liczb. O ile jedną z nich: 1513, 1560 łatwo można przyporządkować kluczowym etapom rozbudowy zamku (jej rozpoczęcie przez Schebitza oraz ukończenie przez męża Lukrecji, Jakuba Bonera), o tyle rozszyfrowanie znaczenia liczb: 1210, 1409 wymaga prześledzenia historii nie tyle samego zamku, co być może i Wojnowic. Pierwsze wzmianki o wsi pojawiły się ponoć w kronikach dopiero w 1291 r., zaś o osadzie rycerskiej - w 1409 (to by tłumaczyło drugą z dat).



Obchodząc wojnowicką posiadłość, czułam się, nie wiedzieć czemu, jak w muzeum miniatur. Ilekroć spojrzałam na zamek, miałam wrażenie, jakbym oglądała nie "żywą" budowlę, lecz makietę. I tym oto sposobem, na przekór realiom i tradycji, moja wyobraźnia przemianowała słynny "zamek na wodzie" na "domek z kart". Na szczęście przestronny, tonący w zieleni park przyzamkowy nie skojarzył mi się, poprzez analogię, z - dajmy na to - styropianowym podłożem tekturowej makiety, dzięki czemu mogłam, moszcząc się jak inni na trawniku, chłonąć leniwą atmosferę letniego pikniku. W pobliżu wygrzewały się na słońcu kamienne budowle i rzeźby ogrodowe. 



Jakże wybornie smakowała potem, w cieniu i zaciszu małego wewnętrznego dziedzińca, gorycz kawy z domieszką słodyczy pysznego ciasta. Nie mniej przyjemnie było rozsiąść się wygodnie na sofie w holu zamkowej restauracji i wodzić wzrokiem po gustownie urządzonych salach umeblowanych antykami.
Na pożegnanie ostatnie spojrzenie na odmienione oblicze zamku widma.


PS
18.07.2013 r.

W okolicach Wojnowic bywam często, ale do zamku dawno nie zaglądałam. Tymczasem dowiaduję się, że został on zamknięty (ponoć już jesienią ubiegłego roku). Powód? Stowarzyszenie Historyków Sztuki, które zarządzało przez wiele lat zamkiem należącym do Skarbu Państwa, postanowiło zrzec się swej funkcji opiekuna zabytku i oddać go prawowitemu właścicielowi. Tym samym dzierżawca i rzeczywisty opiekun, a zarazem gospodarz mieszczących się na terenie zamku hotelu, restauracji i Domu Pracy Twórczej, Franciszek Oborski, musiał zamknąć obiekt. Oby szybko znalazł się nowy właściciel zamku, który będzie kontynuował tradycję prowadzenia obiektu otwartego dla wszystkich.



1 komentarz: