1 września 2011

Żywiec - zamek




Moja podróż po Beskidzie Żywieckim odbywała się głównie górskimi szlakami, z dala od wsi i miasteczek. W nich jednak każda wyprawa miała swój początek i kres. Przemierzałam więc wiele miejscowości, co było niebywałą okazją do poznawania i podziwiania dawnej architektury. Ku mojemu zdziwieniu i zachwytowi, w rejonie Żywca zachowało się wiele zabytkowych budynków z drewna, które nadają tamtejszym okolicom wyjątkowy, specyficzny koloryt. Widok ten skłania do refleksji nad historią owych miejsc i napawa nadzieją na trwałość i nieprzemijalność wytworów naszych przodków.
Mimo napiętego planu eskapad górskich udało mi się wygospodarować parę godzin na zwiedzanie zabytków Beskidu Żywieckiego. Zaczęłam od Żywca, którego głównym powodem do dumy jest, jak mniemam, kompleks zamkowo-parkowy.
Trafić do niego nietrudno, gdyż znajduje się niedaleko rynku. Przekraczając bramę wejściową, wchodzimy na dziedziniec i naszym oczom ukazuje się okazały zespół odrestaurowanych budowli.
Jak podają źródła, dzieje tego miejsca sięgają wieku XV, kiedy powstała tu gotycka twierdza. Na przestrzeni kolejnych stuleci zmieniali się właściciele zamku, którzy go przebudowywali i rozbudowywali, nadawali mu nowy charakter i styl. Największy wkład wniesiony w uzyskanie ostatecznego wyglądu całego kompleksu przypisuje się rodom Komorowskich, Wielopolskich i Habsburgów. Pierwsi przekształcili (w XVI w.) budowlę obronną w renesansową rezydencję z arkadowym dziedzińcem, zaś ostatni właściciele zadbali o przebudowę (w XIX w.) barokowych oficyn zamkowych w obiekt pałacowy w stylu klasycystycznym.
Na ogromnej przestrzeni znajdują się tzw. Stary i Nowy Zamek, otoczone dwudziestosześciohektarowym parkiem. Dla zwiedzających udostępnione są pomieszczenia i oficyny Starego Zamku, w którym obecnie swą siedzibę ma Muzeum Miejskie.
Aby nasycić oczy i umysł licznymi walorami architektonicznymi i historycznymi tego miejsca, trzeba by dotrzeć do wszystkich jego zakątków i nieśpiesznie kontemplować fragment po fragmencie, element po elemencie. Może wystarczyłby na to dzień. Ja spędziłam tu dwie godziny, w czasie których zdążyłam zaledwie "musnąć" zmysłami jakiś ogólny zarys, jakiś wycinek tak bogatej całości. Z pewnością wiele interesujących szczegółów umknęło mojej uwadze, co tym bardziej umacnia mnie w potrzebie i chęci ponownego, tym razem dłuższego pobytu w tym urokliwym miejscu.
To, co udało mi się utrwalić na fotografiach, przedstawia zamek i park zaledwie we fragmentarycznym skrócie. Tak prezentuje się z zewnątrz "kawałek" Starego Zamku.




Wchodząc do środka, dociera się do dziedzińca arkadowego z okresu renesansu. Trudno oprzeć się urodzie okalających go trzypiętrowych krużganków zwieńczonych kolumnami.



Przechadzając się wzdłuż Nowego Zamku, zauważyłam kilka urzekających "drobiazgów".



Przylegający do budowli park to prawdziwy okaz architektury ogrodowej. Ponoć pierwotnie był on zaprojektowany w stylu włoskim, dopiero w XIX w. został przeobrażony na wzór angielskiego parku krajobrazowego. Pod osłoną sędziwych drzew wiją się rozległe alejki, poprzecinane tu i ówdzie wąskimi kanałami, nad którymi wznoszą się kamienne mostki. Zapuszczając się w głąb parku, dochodzi się do stawu i znajdującej się nieopodal fontanny z pergolą.





Z zamkowego parku widać też, wyłaniającą się zza drzew, sylwetkę stuletniego budynku... straży pożarnej.


Ponieważ przedmiotem moich zainteresowań są nie tylko zabytkowe budowle, ale i ich wnętrza, próbowałam doszukać się informacji, które zaspokoiłyby moją ciekawość, jak prezentował się niegdyś zamek od środka. Wzmianki na nurtujący mnie temat wraz z archiwalnymi zdjęciami znalazłam na stronie zywiecforum.pl i pozwolę sobie je w tym miejscu przytoczyć:

Z pałacu arcyksięcia Albrechta zachował się do dnia dzisiejszego tzw. biały salon położony w ryzalicie na drugiej kondygnacji, nad głównym wejściem. Był jedynym, niezmienionym pomieszczeniem urządzonym ok. 1885 roku. Kolejni jego właściciele, Karol Stefan oraz Maria Teresa Habsburgowie, zachowali jego oryginalne wnętrze, dodając jedynie kilka nowych obrazów. Salon o wymiarach 7×12 m, pięciookienny, z wyjściem na taras, otrzymał wystrój neorokokowy, nawiązujący do wnętrz Schönbrunu i Hofburgu. [...] Na urządzenie salonu składały się: biały piec ze złoceniami, tapicerowane kanapy, fotele, etażerki, parawany, okrągłe stoły. Na ścianach, zdobionych stiukowymi ramami, wisiały portrety (m. in. cesarzowej Marii Teresy, Franciszka I Lotaryńskiego, Karola Stefana Habsburga), liczne pejzaże, kompozycje kwiatowe oraz widoki pałacu. Dodatkową ozdobą salonu były cztery lustra na konsolach znajdujące się między oknami. Dekorację sufitu dopełniał malowany plafon w neorokokowe ornamenty i kwiatowe girlandy na tle nieba oraz żyrandol. Dekoracji dopełniały ciężkie, brokatowe lub aksamitne zasłony, fantazyjnie drapowane z bogatą pasmanterią. Biały salon był doskonałym przykładem szczytowego okresu epoki wiktoriańskiej.

Tak prezentuje się biały salon Nowego Zamku na zdjęciu z 1911 r.


Dużo uwagi właściciel poświęcił przebudowie sali jadalnej, zlokalizowanej w przyziemiu pałacu od strony południowej. Autor projektu, Tadeusz Stryjeński, zaprojektował salę o wymiarach 6 x 21 metrów. Dekoracją sali stały się duże weneckie okna, supraporty z martwymi naturami, trzy mosiężne żyrandole z kryształowymi zwisami oraz ciekawy płaski strop położony na czterech, wygiętych belkach wykonanych w białym tynku. W 1911 roku ściany jadalni dekorowały dwa wielkie płótna Wojciccha Kossaka. Pierwszy obraz przedstawia właściciela Karola Stefana z żoną Marią Teresą na tle Starego Zamku, wieży kościoła parafialnego i dzwonnicy oraz Nowego Zamku. Drugi obraz przedstawia na tle Starego Zamku dzieci arcyksiążęcej pary: Mechtyldę, Wilhelma, Renatę wraz z mężem Hieronimem Radziwiłłem, Eleonorę, Leona oraz Karola Olbrachta.

Sala jadalna na fotografii z 1911 r.

Miałam szczęście znaleźć się w żywieckim zamku w momencie, gdy przeprowadzono kompleksowe prace rewitalizacyjne, przywracające, w miarę możliwości, jego dawny wygląd. Cieszy fakt, że kolejny drogocenny zabytek został uratowany przed popadnięciem w ruinę i zapomnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz