21 lipca 2014

Żórawina - kościół pw. Trójcy Świętej



Gdybym spośród wszystkich znanych mi kościołów miała wytypować jeden, który ma dla mnie szczególne znaczenie, mój wybór padłby na kościół pw. Trójcy Świętej w Żórawinie, w powiecie wrocławskim. Ta XIV-wieczna budowla, ciesząca się sławą i uznaniem nie tylko w kręgach historyków sztuki, nie ma sobie chyba równych wśród polskich dzieł architektury sakralnej. Spotykają się w niej bowiem gotycka surowość i późnorenesansowa finezja; oszczędny pragmatyzm, właściwy budownictwu obronnemu, i ekspresja myśli twórczej, przekładająca się na wyszukaną formę i bogaty wystrój, cechująca budownictwo rezydencjalne. To wszystko razem napełnia jej mury i wnętrza niezwykłą siłą oddziaływania, ale nie paraliżującą, onieśmielającą i władczą, nakazującą nabożność i bogobojność, lecz pobudzającą wyobraźnię, magnetyzującą. Zawarty w niej ładunek artystyczny, obliczony na silne doznania estetyczne, porusza, elektryzuje, podnosi puls. Również nazwiska współautorów budowli, wybitnych onegdaj artystów wrocławskich i europejskich, przysparzają jej splendoru i nie pozostawiają wątpliwości co do klasy obiektu, nieprzypadkowo zwanego "perłą manieryzmu", i co do należnego mu miejsca w czołówce zabytków dolnośląskiej architektury sakralnej.
Kościół wybudowano prawdopodobnie na początku XIV w. (Niewykluczone, że przed nim znajdowała się w Żórawinie jakaś inna świątynia). Zanim wzniesiono go na wyspie otoczonej fosą zasilaną wodami rzeki Żórawki, stał na niej zamek lub dwór. Choć po tamtej budowli obronnej nie ma już śladu, to z powodzeniem mógłby za nią uchodzić ten oto kościół, który ma w sobie więcej z siedziby rycerzy niż księży. Początkowo pełnił zresztą podwójną funkcję: gromadził mieszkańców wioski na modlitwy i nabożeństwa i chronił ich przed najeźdźcą. O jego obronnym charakterze ciągle przypominają grube mury z małymi, gdzieniegdzie okratowanymi oknami, i fragmenty dawnych umocnień fortyfikacyjnych: wały i rowy.
W dzieje kościoła w Żórawinie wpisane są niespokojne czasy konfliktów i wojen religijnych (m.in. husyckich i trzydziestoletniej), które nie ominęły również ziem śląskich. Niestabilna sytuacja społeczno-polityczna i rozłam w Kościele dosięgły też podwrocławską wioskę i jej świątynię, które przechodziły z rąk do rąk wg klucza zwycięskich opcji politycznych i religijnych. Kiedy protestanci wstępowali na arenę polityczną i obejmowali majątek w Żórawinie, kościół należał do nich, kiedy odchodzili - wracał on do katolików. Trudno dziś osądzić, którzy z nich wnieśli większy wkład w dzieło, za jakie ostatecznie przyjęło się uważać kościół w Żórawinie, bowiem jako takie rozgłosu nabrało dopiero z początkiem wieku XVII, kiedy po radykalnej przebudowie i zmianie wystroju zyskało zupełnie nowe oblicze. Sprawcą i fundatorem owych przemian była rodzina Hanniwaldtów. Jej korzeni należy szukać w Bolesławcu, w którym silnie zaznaczyła się pozycja wielu jej członków, świetnie wykształconych, przedsiębiorczych, piastujących ważne urzędy, prowadzących interesy w handlu rudami metali, posiadających eleganckie kamienice.
Dwaj bracia, Andreas i Adam, oraz ich ojciec Simon mieli powiązania z polityką i pełnili odpowiedzialne funkcje za panowania Habsburgów. Pierwszy z nich, prawnik (studiował w Padwie), zaczynał jako pracownik kancelarii biskupa wrocławskiego Andreasa Jerina, by dojść do stanowiska radcy cesarza Rudolfa II Habsburga. Pełnił m.in. ważne misje dyplomatyczne w krajach Rzeszy i sprawował pieczę nad przebiegiem obrad parlamentu. Obracał się w środowisku intelektualistów i artystów z otoczenia cesarza. Jego brat zajmował stanowiska radcy: Urzędu Zwierzchniego we Wrocławiu, księcia oleśnicko-ziębickiego Karola II Podiebrada,  Kamery Śląskiej. W 1608 r. otrzymał z rąk cesarza Rudolfa II dokument potwierdzający nadanie Żórawinie praw miejskich.
To właśnie bliskie kontakty z dworem i koneksje miały umożliwić Hanniwaldtom realizację ambitnego planu: skierować oczy Europy na podwrocławską Żórawinę. Prace nad przebudową kościoła ruszyły w roku 1600 i trwały kilka lat. O skali tego przedsięwzięcia najlepiej świadczą nazwiska uczestniczących w nim osób: Hans Schneider von Lindau - fortyfikator, budowniczy, architekt miejski Wrocławia, nadzorujący przebudowę kościoła w Żórawinie, Gerhard Hendrik - urodzony i wykształcony w Amsterdamie rzeźbiarz, autor pomników nagrobnych dla śląskich patrycjuszy, książąt i biskupów, odpowiedzialny za wystrój i wyposażenie kościoła. Składające się na ów wystrój obrazy i rzeźby zostały zamówione u znakomitych artystów tworzących we Wrocławiu oraz w Pradze. Jednym z nich był Johann Twenger, czołowy malarz wrocławski, autor projektu bramy Porta Augusta, przygotowanej na uroczysty przejazd przez miasto cesarza Rudolfa II, oraz obrazów i rysunków zdobiących wrocławskie kościoły. Świątyni w Żórawinie przekazał obraz, namalowany w 1596 r. do tablicy pamiątkowej miejscowego lekarza, zatytułowany Śpiący Jakub (Sen Jakuba?).
Ogromne musiały być aspiracje i determinacja Hanniwaldtów, skoro w sprawie urządzenia świątyni zwrócili się do artystów realizujących wyłącznie duże projekty dla największych osobistości. Nieczęsto się przecież zdarzało, by pod strzechy prowincjonalnych kościołów trafiały dzieła mistrzów. Właściciele Żórawiny mogli sobie pozwolić na taką ekstrawagancję. Drogę do celu utorowała im z pewnością działalność na międzynarodowej arenie politycznej oraz w bliskim otoczeniu cesarza. To właśnie po prace artystów - znakomitych niderlandzkich malarzy i rzeźbiarzy manierystów - z praskiego dworu Rudolfa II, wielkiego miłośnika i mecenasa sztuki (jego zbiory obejmowały kilkanaście tysięcy obrazów, okazy sztuki starożytnej, średniowieczne manuskrypty, przedmioty z metali i kamieni szlachetnych; otaczał się wybitnymi malarzami, rzeźbiarzami, złotnikami, kamieniarzami) sięgnęli Hanniwaldtowie, co było krokiem niezwykle śmiałym i wydarzeniem niemałej wagi. Dzięki temu kościół wzbogacił się o cenne okazy tzw. sztuki rudolfińskiej. Jednym z nich był obraz namalowany przez Bartholomaeusa Sprangera (wykształcony we Włoszech; uprawiał malarstwo o tematyce mitologicznej i alegorycznej, tworzył malowidła ścienne i obrazy ołtarzowe; jego prace znajdują się w kolekcjach europejskich muzeów i galerii), zatytułowany Chrzest Chrystusa (1603 r.). Niegdyś stanowił on główną część epitafium Simona Hanniwaldta i jego żony Ewy, a od kilkudziesięciu lat znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Inne arcydzieło, rzeźba autorstwa Adriaena de Vriesa (tworzył rzeźby, statuetki i popiersia z brązu), nazwana Chrystus przy kolumnie (Chrystus biczowany?) (1804 r.), została umieszczona po śmierci Adama i jego żony Kathariny przy ich nagrobku; obecnie stanowi własność Muzeum Narodowego w Warszawie.
Wnętrza kościoła z czasów jego świetności dziś można sobie tylko wyobrazić, gdyż znakomita większość jego wyposażenia przepadła bez śladu w wojennej zawierusze, zwłaszcza w czasie wojny trzydziestoletniej. Niektóre przedmioty zniknęły w nieznanych okolicznościach lub zostały rozkradzione. To, co udało się uratować, jak choćby wymienione wcześniej dzieła sztuki rudolfińskiej czy zabytek XVII-wiecznego meblarstwa - dębowy fotel (tron) z intarsją z orzecha i jawora - trafiło pod kuratelę Muzeów Narodowych. W posiadaniu wrocławskiego Muzeum Archidiecezjalnego znajdowały się przez długi czas obrazy olejne przedstawiające sceny z Pasji Chrystusa, umieszczone wcześniej na balustradzie empory szlacheckiej, w której zasiadali goście rodziny właścicieli Żórawiny i zarazem fundatorzy owych dzieł malarskich. Na szczęście zostały one już przywrócone kościołowi i z powrotem zawisły na dawnym miejscu. Niektóre elementy wyposażenia, w tym chrzcielnicę, przeniesiono do kościoła parafialnego pw. św. Józefa Oblubieńca NMP.
W niemal opustoszałej, zubożałej świątyni pozostały dekoracje ścienne i sufitowe, portale, epitafia. Sklepienia we wszystkich częściach kościoła pokrywają malowidła (najczęściej uważa się, że są to freski, choć w artykule Narodowego Instytutu Dziedzictwa mowa jest o technice al secco) przedstawiające sceny ze Starego Testamentu (w przedsionku), Sąd Ostateczny, Panny Mądre i Głupie (w nawie) oraz Trójcę Świętą i czterech Ewangelistów (w prezbiterium). Przestrzeń między poszczególnymi malunkami wypełniają motywy wici roślinnych, emblematy i medaliony zawierające treści religijne. W kościele zachował się też ołtarz główny, dzieło Gerharda Hendrika, oraz ambona, najstarszy fragment wyposażenia datowany na 1597 r. Z elementów architektonicznych wyróżniają się dwie empory (w kościele odrębna kondygnacja o charakterze antresoli; galeria, loża): kolatorska i szlachecka. Pierwsza z nich znajduje się nad wejściem do zakrystii. Jak wskazuje nazwa, przeznaczona była dla fundatora kościoła, czyli rodziny Hanniwaldtów, a potem zasiadali w niej kolejni właściciele Żórawiny. Posiada bogatą i barwną oprawę malarsko-rzeźbiarską. Druga empora, drewniana, umieszczona nad kruchtą, zarezerwowana była dla gości honorowych. Prezentuje odmienny styl, w którym na pierwszy plan wysuwają się detale snycerskie. Cennym elementem architektonicznym są też wewnętrzne portale, wykonane z kamienia poddanego mistrzowskiej obróbce rzeźbiarskiej, oraz wspomniane już dwa epitafia rodu Hanniwaldtów, ujęte w opracowane rzeźbiarsko obramienie o wyszukanej ornamentyce i motywach alegorycznych. To właśnie te i inne artystyczne formy, w które obfitują wnętrza kościoła, przesądzają o jego niezrównanej świetności.
Równie ekscytujących wrażeń dostarcza budowla w swej warstwie zewnętrznej. Utrzymana, tak samo jak pomieszczenia, w stylu manierystycznym, spełnia jego kryteria dynamiki, wyrafinowania i teatralnej dekoracyjności. To niezwykłe połączenie niczym nieskrępowanej, wymykającej się sztywnym konwenansom formy architektonicznej z powagą miejsca daje zaskakujący efekt. Trudno szukać drugiej takiej budowli sakralnej w Polsce. Składa się ze swobodnie zakomponowanych i scalonych segmentów, z których każdy wydaje się niezależny i nieprzyporządkowany pozostałym. A jednak nie ma w tym estetycznego zgrzytu czy dysonansu. Brak przejrzystego, uporządkowanego  układu poszczególnych części a także przybudówki mieszczące boczne kruchty, zakrystię, emporę kolatorską i klatkę schodową wnoszą w całą kompozycję energię i dynamizm. W najstarszych częściach kościoła można się doszukać jego gotyckich pierwocin: ostrołukowych okien, uskokowych przypór, wieży z galeryjką nakrytej hełmem w kształcie iglicy. Jednak to nie powściągliwa powaga gotyckiego stylu, lecz radosna ekspresja manieryzmu nadają rys tej budowli. Wiodącymi akcentami są kilkukondygnacyjne dekoracyjne szczyty w elewacjach przybudówek oraz portale (trzy z nich są wykonane przez Hendrika), których kipiącej bogactwem detalu oprawy rzeźbiarskiej nie sposób opisać. Nie mniej interesująco, choć już znacznie skromniej, prezentują się też okna (w prostych opaskach lub boniowane), które gęsto pokrywają ściany. 

  



















 



 
 




W Żórawinie są dwa kościoły i to w tym drugim, parafialnym, koncentruje się życie lokalnej wspólnoty. W kościele pw. Trójcy Świętej, pomocniczym, regularne msze odbywają się tylko w miesiącach letnich, co niedzielę o ósmej wieczorem (prócz nich odprawiane są też niekiedy w inne dni tygodnia nabożeństwa okolicznościowe), i wtedy właśnie najłatwiej dostać się do środka. Zainteresowanych dogłębnym i wyczerpującym studium żórawińskiego zabytku odsyłam do sześciusetstronicowej monografii Piotra Oszczanowskiego (historyka sztuki, pracownika Instytutu Historii Sztuki UWr, od niedawna dyrektora wrocławskiego Muzeum Narodowego), zatytułowanej Casus Żórawiny.

1 komentarz:

  1. Pokój i dobro;
    Bardzo dziękuję za ten wyczerpujący i jakże pozytywnie reklamujący Żórawinę i tamtejszą "perełkę" tekst oraz świetne zdjęcia. Pochodzę z Żórawiny choć obecnie mieszkam w Lublinie. Bardzo cieszę się z tego, że moja rodzinna miejscowość zachwyca. br. Krzysztof OFMCap

    OdpowiedzUsuń