19 lipca 2013

Brzezina - pałac



Gdyby Wrocław, widziany na mapie, porównać do tarczy zegara, którego wskazówki pokazują kierunki biegnących od niego dróg lokalnych, to te, którymi prowadzi ten wyjątkowy szlak zamków i pałaców, leżą mniej więcej na godzinie dziesiątej. Począwszy od zamku w Leśnicy (wrocławskiej dzielnicy), o którym pisałam już jakiś czas temu, aż roi się tu od dawnych rezydencji. Co jedna to ładniejsza, okazalsza, strojniejsza. Ale co ciekawsze - i to jest już ewenement na skalę dolnośląską - wszystkie są po kapitalnym lub przynajmniej solidnym remoncie; ruiny tu nie znajdziesz. W większości (Wilkostów, Mrozów, Gosławice, Prężyce, Lenartowice, Białków) stanowią one własność prywatną lub siedziby firm, instytucji i jako takie nie są udostępnione zwiedzającym. Dwa z nich to eleganckie hotele, otwarte dla gości i turystów chcących nacieszyć zmysły widokami i atmosferą dawnych czasów, zatrzymanymi czy przywołanymi w starych murach, stylowych pomieszczeniach, w parkowych alejach. Przez wiele lat wrocławianie chętnie gościli w zamkowo-parkowym kompleksie w malowniczo położonych Wojnowicach (o nim również była już tu mowa). Od niedawna mają też do dyspozycji hotel i restaurację w pałacu znajdującym się od zamku o rzut beretem, w sąsiedniej Brzezinie. Jeszcze dwa lata temu, gdy przyjechaliśmy tu po raz pierwszy, zatrzymaliśmy się przy innym zabytku - małym kościele o ciekawej konstrukcji, intrygującej powierzchowności i magnetycznym uroku. Pałac, którego szukaliśmy, znajdował się tuż za kościelnym ogrodzeniem, lecz to, co zdołaliśmy zobaczyć, nie przypominało żadnej budowli, a już na pewno nie zabytkowej rezydencji: zza drucianej siatki i zardzewiałej bramy, przecinającej ścieżkę prowadzącą w głąb posesji, majaczyły jakieś bliżej nieokreślone fragmenty konstrukcji z cegły. I tyle. Tego lata, wróciwszy w to samo miejsce, ledwo mogliśmy je poznać: najnowsza odsłona obiektu po kapitalnym remoncie i renowacji podziałała jak łagodząca kropla do oczu przyzwyczajonych do zgoła odmiennych widoków. Może ten nie był oszałamiający, rzucający na kolana, ale na pewno bardzo miły i zadowalający.    
Pałac w Brzezinie wyróżnia się spośród innych kolorem tynku. Zamiast często spotykanych bieli, barw złocistych, różowych, łososiowych czy koralowych, jego mury mają odcień kawy z mlekiem. Tylko drzwi, obramienia okien, lizeny i balkony są białe. Należy on do tej kategorii budowli, które nie zaskakują niczym szczególnym w elewacji frontowej, za to rozkwitają w części wychodzącej na ogród. Prosta, wydłużona konstrukcja i pozbawione dekoracyjności, za to liczne okna, do tego portal wejściowy z okrągłym balkonem wspartym na czterech kolumnach oraz dach mansardowy z lukarnami - to najkrótsza charakterystyka pałacu.

 



Ściana przeciwległa do frontowej została wykonana z odrobinę większą fantazją, choć również z jakąś dozą ostrożności, z subtelnym umiarem. Oś środkowa jest zaznaczona wysuniętym przed lico budynku portalem (stanowiącym niemal kopię wejścia głównego) z parą podłużnych, zakończonych półkoliście okien po bokach i z balkonem u góry. Dopełnieniem centralnej części elewacji jest trójkątny szczyt. Aby zejść do ogrodu lub na ścieżkę prowadzącą do stawu, trzeba przejść przez rozległy taras z małą fontanną pośrodku, ogrodzony balustradą tralkową z rzeźbami postaci chłopięcych, i pokonać kilka stopni szerokich schodów.










W pobliżu pałacu nie ma śladów po dawnym folwarku. Nie wiadomo nawet, gdzie kiedyś znajdowały się budynki gospodarcze. Jedyną budowlą, stojącą trochę z boku pałacu, prostopadle do niego, jest oranżeria: częściowo murowana i zwieńczona tarasem, posiadająca dwie, przypominające alkierze, narożne dobudówki kryte dachami mansardowymi, a częściowo oszklona (osobne pomieszczenie). Nie wiadomo, kiedy została wybudowana i do jakich celów była przeznaczona.




Pałac w Brzezinie jest, nie wiedzieć czemu, jednym z najgorzej udokumentowanych obiektów w swej kategorii. Milczą o nim lub tylko napomykają autorzy przewodników, leksykonów i wszelkich dostępnych opracowań poświęconych dolnośląskim zabytkom. A przecież początki jego dziejów sięgają XVIII w., a więc przypadają na okres rozwoju niezwykle ciekawego budownictwa barokowego. Patrząc na obecną, klasycystyczną oprawę budowli, poddanej w międzyczasie wielu zabiegom modernizacyjnym i renowacyjnym, trudno doszukać się w niej jakiegokolwiek pokrewieństwa z tym "kochającym się" w przepychu i odważnym stylem. A jednak. Pałac wybudowano w latach 1725-1730, ale pozostaje tajemnicą, na czyje zlecenie i kto zamieszkał w nim pierwszy. Być może niejaki von Heermann (imię nieznane), który nabył brzeziński majątek w 1705 r.? Trudno ustalić, podobnie zresztą jak nazwiska kolejnych "panów na włościach". Mam nadzieję, że usłyszę jeszcze kiedyś o pałacu w Brzezinie, o czym z przyjemnością doniosę na tych stronach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz