23 sierpnia 2011

Beskid Żywiecki - drewniane domy


Po górach chodzę od lat, przez jakiś czas mieszkałam zresztą w Karkonoszach. Dopiero jednak tego roku po raz pierwszy pojechałam w Beskid Żywiecki. O regionie tym wiedziałam mało, o samych górach niewiele więcej - tyle tylko, że są malownicze i ciągle mało uczęszczane przez turystów, niezatłoczone. Jadąc tam, byłam zatem ciekawa, co zastanę na miejscu. I cóż się okazało? Przede wszystkim, że góry są wyższe i bardziej niedostępne, niż się spodziewałam. Trud zdobywania ich najwyższych szczytów wynagrodziły jednak wspaniałe, rozległe widoki przy dobrej pogodzie, a podczas jej załamania - nastrój grozy za sprawą ciężkich, smolistych chmur i oparów spowijających wszystko naokoło.
Przed wyjazdem zaopatrzyłam się w przewodnik po Beskidzie Żywieckim, który miał mi pomóc dotrzeć, przy okazji, w co ciekawsze, warte zwiedzenia miejsca. Ze względu na ograniczony czas pobytu, przeznaczony głównie na wędrówki szlakami górskimi, nie udało mi się poznać wszystkich okolicznych zabytków. Szybko jednak przekonałam się, że wcale nie trzeba poruszać się wytyczonymi w przewodnikach trasami turystycznymi, by poczuć atmosferę odległej przeszłości, która wtopiła się w tamtejszy krajobraz.
Przemierzając kręte beskidzkie drogi, prowadzące przez ciągnące się kilometrami wioski, tkwiłam w niemal nieustającym stanie zachwytu i podziwu. Moim oczom co rusz ukazywały się stare, liczące sto lub więcej lat, domy. Wykonane w całości lub częściowo z drewna, nierzadko na kamiennej podmurówce, niepozorne z wyglądu - maleńkie i proste - choć niekiedy całkiem okazałe i finezyjne. Mimo że wszystkie wybudowane w zbliżonym stylu, to jednak każdy z nich na swój sposób inny, niepowtarzalny. Domy te urzekły mnie prostotą i lekkością formy, wzbogaconej często o drobne elementy dekoracyjne stosowane w dawnej sztuce ciesielskiej. Oto kilka dość charakterystycznych przykładów wiejskiej zabudowy.











Niektóre z domów zachowały się w stanie wręcz oryginalnym: nienaruszonym, ale i nieodnowionym, jak wierni, niestrudzeni świadkowie wieloletniej historii podbeskidzkich wiosek.




Wśród niezliczonej masy cieszących oko i przyspieszających bicie serca dzieł dawnej sztuki budowlanej zachowały się również okazy bardziej wyrafinowane,wyszukane, jak choćby ten oto budynek.


Choć wiele z mijanych domów wygląda z daleka, na pierwszy rzut oka skromnie, po bliższych i wnikliwszych oględzinach zaskakuje finezją kształtów, detali, zdobień. I mnie udało się "wyłapać" kilka z nich.




Tego kolorowego domu, znajdującego się na skrzyżowaniu ulic w jednej z miejscowości, nie sposób nie zauważyć, zwłaszcza że wymyka się wszelkim standardom, wyróżnia zaś pomysłowością i radosną aurą.


W swej podróży po Beskidzie Żywieckim mijałam wiele wiosek, w których czas zostawił po sobie mnóstwo śladów, wspomnień. Stara architektura doczekała się swych młodszych następczyń - jedne i drugie żyją swoim rytmem, nie wadząc sobie wzajemnie. Nowe domy, w przeciwieństwie do swych poprzedników, budowane są jednak jakby trochę od niechcenia, w duchu pragmatyzmu, użyteczności - trudno doszukiwać się w nich dawnego majstersztyku i niewymuszonej gracji. Choć trzeba też docenić starania tych z mieszkańców, którzy stawiając nowe domy lub przebudowując stare, dochowali wierności tradycji tego regionu.
Podbeskidzkie wioski mają jedyny w swym rodzaju, niepowtarzalny styl i urok. Duża w tym zasługa górskiego krajobrazu, na którego tle wkomponowały się, niczym idealnie doń dopasowane i od lat nieodzowne jego elementy - sędziwe domki z drewna. Niezależnie od stanu, w jakim się zachowały, emanują ciepłem, sprawiają wrażenie przytulnych, przyjaznych i lubianych przez swych domowników. W niczym nie przypominają one niektórych starych, walących się budowli drewnianych, spotykanych w wielu rejonach Polski, które często bardziej szpecą otoczenie i czynią je posępnym, niż stanowią jego walor.
Żałuję, że większość z domów mogłam zobaczyć i sfotografować jedynie zza szyby samochodu - stąd taka a nie inna jakość zdjęć. Wielu nie udało mi się utrwalić, a co najwyżej przez kilka sekund mogłam ich widokiem napawać wzrok nienadążający za wyłaniającymi się co kawałek wspaniałościami. Nie pozostaje mi nic innego, jak kolejna podróż - a póki co, marzenie o niej - w beskidzkie strony.

PS
Już po napisaniu tego posta znalazłam w internecie artykuł, który chciałabym polecić osobom interesującym się dawną architekturą drewnianą. Nosi on tytuł "Budownictwo ludowe w Zawoi". Mimo że jego tematyka ogranicza się w zasadzie do jednej konkretnej miejscowości, dostarcza on bezcennych i nieczęsto spotykanych w literaturze informacji dotyczących tradycyjnej sztuki budowlanej w rejonie babiogórskim. Autorką tekstu jest Anna Kutrzebianka, późniejsza profesor, wybitna uczona etnograf, znana pod nazwiskiem Kutrzeba-Pojnarowa. Praca ta powstała w 1931 r. Jej lektura jest ciekawa zarówno ze względu na interesujące i szczegółowe informacje i przykłady ilustrowane rysunkami, jak i z uwagi na język - potoczystą, dawną polszczyznę. Odsyłam zatem do strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz