23 listopada 2011

Elementy architektoniczne - okna



To zabrzmi jak przyznanie się do grzechu, występku niemal, a już na pewno słabości czy dziwactwa. Trudno, zaryzykuję: lubię zaglądać ludziom w okna. W dzień delektuję się widokiem samego okna jako dzieła architektury. Niektóre z nich ogląda się jak obrazy w ozdobnych ramach: wkomponowane w wyszukane obramienia, rzeźby i ornamenty okna zabytkowych kamienic lub w oprawie kolorowych wzorów i artystycznych kompozycji z drewna okna dawnych domów wiejskich.
O zmroku, gdy zapalają się światła, kukam między niedociągnięte zasłony, przez ażurowe oka firan, wyłapując migawki z życia intymno-rodzinnego. W przeszklonych, niczym nieosłoniętych wielkich otworach z betonu migają czyjeś głowy, plecy, ramiona lub tylko cienie postaci. Najczęściej są pojedyncze, rzadko w komplecie z innymi. Pochylają się nad nimi grzbiety szaf, klosze lamp. To właśnie te ostatnie, jak sztuczne słońca, wydzielają odrębne strefy światła, zamknięte rewiry prywatności. W wielu oknach ciemność tkwi do późnego wieczora; żarówka rozbłyska na krótko, ledwo zdąży się nagrzać i ogrzać puste całymi dniami ściany. I wreszcie stały element nocnego pejzażu polskich miast i wsi: mglistoniebieskie smugi podrygujące w ciemnych oszklonych czeluściach jak w teatrze cieni. To kolor bezsenności lub samotności.
Okno to swoisty łącznik bytów osobistych ze światem zewnętrznym, miniprzekaźnik jednostkowych komunikatów - właścicielom pozwala wyrazić swoje nastroje i upodobania, a przybyszom z zewnątrz - dowiedzieć się czegoś o gospodarzach.
Dom może być przykurczony i pomarszczony ze starości, mieć poodzierane, spękane tynki, dziurawy dach i mnóstwo innych oznak przemijania niczym blizn na ciele. Ale okno - to co innego. Czasem wystarczy śnieżnobiała koronka lub barwna tkanina, kwiaty w wazonie lub doniczce. Okno może być z widokiem na ogród, drzewa, góry, rzekę lub skrawek nieba. Ludzi przykutych do łóżek, czterech ścian cieszy niekiedy każdy widok, choćby na ulicę pełną przechodniów i samochodów.
Okna nowoczesnych budynków nic nie mówią o ich mieszkańcach. Zamknięte na głucho, ukryte przed światłem dnia za opuszczonymi roletami zdradzają ich permanentną nieobecność. Minimalistyczne, sterylne i gładkie jak trawniki w przydomowych ogrodach, wyczekują na baczność swych strudzonych gospodarzy wracających do podmiejskich willi na nocleg jak do hotelowych apartamentów.  
Okna mieszczańskich kamienic spoglądają z dostojnym, staroświeckim wdziękiem na uliczny ruch; niektóre z nich były tu przed tymi pędzącymi samochodami, gdy po brukowanych drogach niósł się tętent końskich kopyt. Dawniej, w czasach swej świetności, obnosiły się dumnie ze swą gracją i elegancją. Jako nieodzowny, reprezentacyjny element budynku, zasługiwały na stosowną oprawę. Zmieniające się epoki, mody, architekci nadawali im nowe rozmiary, kształty, proporcje. Ale idea pozostawała ta sama: budynek i jego poszczególne elementy miały być dziełem nie tylko budowlanym, ale i artystycznym; skończonym, kompletnym, zaspakajającym w takim samym stopniu potrzeby praktyczne, jak i estetyczne. 
Dzisiaj okna są jedynie po to, żeby przepuszczać światło i powietrze, choć w hermetycznych, klimatyzowanych pomieszczeniach nowoczesnych biurowców i apartamentowców ich rola ogranicza się tylko do tego pierwszego. Sprowadzone do minimalnej formy i podstawowego znaczenia mogą z zazdrością i onieśmieleniem spoglądać na swych poprzedników.
Okna wiejskich domów, tak jak ich miastowi kuzyni, widziały niejedno. Ich uroda przygasła, zwiędła, spochmurniała. Tylko niektóre trzymają fason i formę, jakby miały swym archaicznym, dobrze zakonserwowanym wyglądem zaświadczać o dawnym kolorycie i specyfice poszczególnych regionów. Rodzimy folklor, a nierzadko też wpływy sąsiednich, odmiennych kultur naznaczyły budownictwo ludowe, nadając mu rozpoznawalny, swoisty charakter. Wiejskie domy - skonstruowane przeważnie z drewna, tradycyjnymi technikami rzemieślniczymi - to dziś relikt XIX-, XX-wiecznego ciesielstwa i snycerstwa. Wykonane z artystycznym zacięciem i pomysłowością, rozbijają monotonię i homogeniczność współczesnej architektury. Malowane oraz rzeźbione ściany, drzwi, okna i okiennice ocieplają, ożywiają surowy niekiedy i przygaszony krajobraz polskiej wsi.
Całkiem inne są okna zabytkowych pałaców i świątyń. Choć ich wielkość, wygląd i styl podporządkowane były, tak jak w przypadku innych budowli, zmieniającym się kierunkom architektonicznym, modom, zamożności, upodobaniom, a niekiedy zwykłemu snobizmowi ich fundatorów i właścicieli, to nie bez znaczenia pozostawał z pewnością czynnik prestiżowy i reprezentacyjny. Monumentalne i majestatyczne, a zarazem surowe, oszczędnie filtrujące światło są okna kościołów, mające podkreślić powagę miejsca, jakby modlitwa i liturgia wymagały specjalnej oprawy. Znów styl pałacowy to coś pośredniego między plastycznością i finezją kamienic a dostojeństwem kościołów, to często też skrajności: od prostoty, oszczędności form i detali po koncepcyjno-wykonawczą rozpustę.
Lubię je wszystkie: bezpretensjonalne, swojskie okna wiejskich domów, zaskakujące pomysłowością i bogactwem rozwiązań architektoniczno-artystycznych okna kamienic, posągowe okna świątyń z wielobarwnymi witrażami, wreszcie czyste w formie bądź okazałe - rezydencji. Będę o nich pisać i zamieszczać ich zdjęcia w kolejnych postach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz