8 maja 2014

Brzeźno - pałac



Pałac w Brzeźnie jest być może jedną z ładniej prezentujących się zabytkowych rezydencji wiejskich na Dolnym Śląsku, a już na pewno w całym powiecie trzebnickim. Takie przynajmniej wrażenie można odnieść, kiedy trafi się tu po raz pierwszy. Zważywszy na fakt, że w tych stronach (w trójkącie: Trzebnica-Oborniki Śląskie-Żmigród) pałaców nie spotyka się za każdym zakrętem, a gros zabytkowych budowli w całym regionie dolnośląskim można zobaczyć jedynie na dawnych rycinach, pocztówkach lub oczyma wyobraźni (na tyle, na ile pozwalają marne pozostałości - ruiny), każda żywa pamiątka historii jest na wagę złota. O ile jednak pałac w oddalonym o zaledwie kilka kilometrów Bagnie (piszę o nim w poprzednim poście) uchodzi za niekwestionowaną gwiazdę tych okolic, o tyle rezydencji w Brzeźnie przypada w udziale rola Kopciuszka - wspomina się o niej sporadycznie, marginalnie. Mało wokół niej rozgłosu i medialnego szumu, jaki towarzyszy znanym i masowo odwiedzanym miejscom. Jeśli się o niej mówi, to raczej nie w kręgach miłośników zabytków. Najłatwiej usłyszeć o niej, będąc... fanem gry w golfa.
Posiadłość tę, wchodzącą aż do lat 90. ubiegłego wieku w skład majątku PGR, wykupił prywatny inwestor i po kapitalnym remoncie przekształcił w kompleks hotelowo-rekreacyjny. We wnętrzach pałacu urządził pokoje gościnne, sale konferencyjne i SPA, zaś na rozległych terenach parkowych - pole golfowe. Nawet nie korzystając z oferowanych atrakcji, można spędzić tu kilka godzin, nie nudząc się. Kiedy obejdzie się ze wszystkich stron pałac i zajrzy do wszystkich interesujących zakamarków, można rozłożyć się w cieniu drzew lub w samym słońcu, na miękkiej, nisko przyciętej trawie, najlepiej z widokiem na staw i połyskujące w jego lustrze nieruchome odbicie szlachetnych murów. 






Budowla jest niewielka, zwarta, dobrze widoczna z każdej strony i w każdym detalu. Nisko przycięte drzewa i klomby opływają ją zewsząd falami zieleni, zostawiając jednak na tyle wolnej przestrzeni wokół, by wzrok patrzącego nie musiał błądzić od fragmentu do fragmentu, usiłując sklecić je w całość jak porozrzucane kawałki rozbitej porcelany. Za linią ogrodu, z głębi pola golfowego pałac widać jak na dłoni, w pełnej krasie. Postawiony na planie prostokąta, ma dwie kondygnacje oddzielone wydatnym gzymsem. Trudno natomiast wyodrębnić w nim poszczególne elewacje wg klasycznego podziału na frontową, tylną i boczne. W rozmaitości rozwiązań architektonicznych, zastosowanych dla każdej ze ścian budowli bez faworyzowania czy deprecjonowania którejkolwiek z nich, zaciera się ostatecznie utarty porządek. Wydaje się, jakby każda z elewacji odgrywała jednakowo ważną (jeśli nie główną) rolę, jakby nie ustępowała w niczym pozostałym. Żadnej z nich nie poskąpiono jakiegoś charakterystycznego rysu, znaku szczególnego, czyniącego ją co najmniej ciekawą na równi z innymi, by nie rzec - wyjątkową. W osi centralnej jednej z elewacji przebiega ryzalit z lizenami (płaskimi, pionowymi pasami dzielącymi płaszczyznę ściany, pełniącymi funkcję wzmacniającą i ozdobną), zwieńczony szczytem schodkowym, a w jej rogu znajduje się ni to wykusz, ni to wieżyczka widokowa. Pośrodku innej ściany wznosi się prostokątna wieża kryta hełmem ostrosłupowym, a u jej boku - ośmioboczna baszta (?). Przeciwległa strona budynku, porośnięta gęstym bluszczem, posiada trójboczny wykusz otoczony tarasem, z którego niemal wprost do ogrodu prowadzą rozłożyste schody. Ściana stojąca frontem do głównej bramy wejściowej ogrodzona jest niskim murem z podziemnymi przejściami. Stromy podjazd, biegnący górą po łuku, wiedzie do pałacowych drzwi. Są one niezwykle skromne, zwyczajne, pozbawione ozdobnej otoczki, wielkopańskiego portalu. Taka jest też cała elewacja budynku: prócz herbu (umieszczonego nietypowo: nie nad wejściem głównym, lecz na ścianie baszty) nie ma na niej żadnych dekoracji. Cała idea przyświecająca twórcy budowli została zawarta w ukształtowaniu bryły. Zróżnicowanie jej formy poprzez dodanie wieżyczek, baszty, wykuszy, ryzalitów, szczytów i urozmaiconych kształtów okien w delikatnym obramowaniu wystarczyło, by budowla zyskała wyrazistość i indywidualny charakter.














Należące do dawnego przypałacowego folwarku budynki gospodarcze: stodoła, stajnia, wozownia i oficyna zostały zaadaptowane na pomieszczenia przeznaczone dla gości hotelowych oraz golfistów.



W przypałacowym ogrodzie, prócz widoków cieszących zmysł wzroku spragniony kontaktu z naturą, można znaleźć kamienne fontanny, ławki a także kilka interesujących staroci.








Historia pałacu w Brzeźnie jest właściwie nieznana, a w każdym razie nie została spisana i wystarczająco spopularyzowana. Jedyny jej wątek wpleciony jest w dzieje wioski i stanowi ciąg nazwisk właścicieli majątku ziemskiego. Lista tych osób jest tak długa i trudna do zweryfikowania, że nie odważę się jej tutaj przytoczyć. Pierwsze wzmianki o istnieniu "siedziby pańskiej" (pałacu?) w Brzeźnie pojawiają się przy nazwisku von Fehrentheil i odnoszą się do lat 80. wieku XVIII. Jeśli oprzeć by się na danych Narodowego Instytutu Dziedzictwa, to za datę wzniesienia pałacu należałoby przyjąć rok 1850, a za datę jego przebudowania - 1913. Na ile są to pewne informacje, trudno orzec. Pozostaje zatem niedosyt i ciekawość. Być może zaowocują one kiedyś dalszym ciągiem tej niedokończonej opowieści.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz